piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 20.

Coldplay- Fix You

-CO ZROBIŁEŚ?! – mój krzyk rozniósł się po domu. Ten dupek stał naprzeciwko mnie i nie okazywał żadnych wyrzutów sumienia.
-To co powiedziałem. Dałem jej GHB, żeby się zemścić- powiedział znudzony.
-Czy ciebie już do końca pojebało?! To jest narkotyk! Dałeś jej narkotyk, żeby się zemścić, żeby zniszczyć NASZ ZWIĄZEK?! – wydarłem się.
-Boże, nie dramatyzuj tak. Wasz „związek” i tak był skazany na porażkę, a że ja to przyspieszyłem, to powinieneś mi dziękować.
-I jeszcze może kwiaty kupić?! Ja ją kocham debilu, a przez ciebie z nią zerwałem!
-Blake jest zwykłą dziwką, pewnie w tym Nowym Jorku już kilku zaliczyła i nie pamięta o tobie- roześmiał mi się prosto w twarz. Nie zorientowałem się dokładnie kiedy, a moja pięść już wystrzeliła w kierunku jego perfekcyjnej twarzyczki.
-POPIERDOLIŁO CIĘ?!- tym razem to on krzyknął, łapiąc się za szczękę.- Bijesz swojego przyjaciela za jakąś dziwkę?!
-Nie. Nazywaj. Jej. Dziwką- warknąłem.- A ty już nie jesteś moim przyjacielem.
-Świetnie. Leć sobie do Nowego Jorku do tej szmaty, a przekonasz się ilu już zaliczyła- syknął i wyszedł z mojego pokoju.
Boże, czemu? Czemu właśnie teraz, po 2 miesiącach od… tego wszystkiego, przyszedł i powiedział mi prawdę? Czemu właśnie teraz, kiedy już się pozbierałem i przestałem obsesyjnie myśleć, co się u niej dzieje, czy tęskni, czy nadal mnie kocha? Teraz cała moja teza legła w gruzach, bo ona naprawdę nie była świadoma tego, co robi. To ten dupek dał jej narkotyk i zaciągnął do łóżka. Zniszczyłem wszystko, mogłem ją wysłuchać i dalej bylibyśmy razem. Zayn, twoje życie jest żałosne w każdym wymiarze.
-Zayn- usłyszałem za sobą i odwróciłem się od okna.- Jak się czujesz?- spytał Liam łagodnie. Zaśmiałem się ironicznie.
-Wspaniale. Oprócz tego, że okazało się, że moja dziewczyna dostała GHB i nic nie pamiętała, że ten debil zaciągnął ją do łóżka, żeby się zemścić, że nie wysłuchałem jej pomimo tego, że mówiła prawdę i że zerwałem z nią, pomimo tego, że nadal ją kocham, to ŚWIETNIE.
-Przecież zawsze możecie spróbować jeszcze raz- westchnął. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
-Liam, proszę cię. Nazwałem ją dziwką, nie wysłuchałem i kazałem spadać. Nie odezwałem się do niej przez 2 miesiące, tak samo jak ona, nie wiem co się u niej dzieje, NIE WIEM NIC, a ty mi mówisz, że możemy spróbować jeszcze raz?
-Blake wraca jutro wieczorem. Wykorzystaj to i zrób coś do cholery- powiedział ostro i wyszedł. Blake wraca jutro wieczorem?!

*** 

Prosimy zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania.
Melodyjny głos rozniósł się po samolocie i wszyscy pasażerowie posłusznie wykonali polecenie. Samolot coraz bardziej się zniżał, a pod nami widoczne były już światła Londynu. Kilka minut później stałam już na lotnisku i odbierałam swoje walizki. Złapałam pierwszą nadjeżdżającą taksówkę i wpakowałam się do środka. Już po chwili przebijaliśmy się przez londyńskie ulice, ulice które nigdy nie zasypiają. Londynie, tęskniłam.
Co się zmieniło przez te 2 miesiące? Zniknęła czuła, słodka i wrażliwa Blake. Wróciła zimna, wredna suka bez uczuć. Ale przecież tak było lepiej, dużo lepiej, prawda? Moje życie dzięki pobytowi w Nowym Jorku wróciło do normy. Skupiłam się na pracy: kilkadziesiąt zaliczonych pokazów, sesji i reklam, zdecydowanie poprawiło moje notowania na rynku. Po pracy były imprezy, a na nich alkohol, narkotyki i niezobowiązujący seks. Teraz było idealnie, pozbyłam się wszystkich uczuć i było mi z tym wspaniale. Taksówka zatrzymała się przed moim mieszkaniem, zapłaciłam i wysiadłam. Moje cztery kąty nic a nic się nie zmieniły. Mieszkanie wciąż było małe i bezpłciowe- jeżeli takiego określenia można użyć do opisania mieszkania, to te idealnie do niego pasowało. Przeniosłam walizki do sypialni i wróciłam do kuchni. Mocna kawa była mi potrzebna tak samo jak długi prysznic. 8 godzin w samolocie to była masakra. Kiedy woda gotowała się w czajniku, skierowałam się do łazienki i przemyłam twarz lodowatą wodą. Przejrzałam się w lustrze i załamałam się. Wyglądałam na strasznie zmęczoną i przepracowaną. No ale co tu ukrywać, tak było. W Nowym Jorku spałam po 3-4 godziny, a potem znowu praca i kolejna impreza. Mimo wszystko, podobało mi się takie życie i odpowiadał mi taki styl bycia. Nie wiedziałam jak długo jeszcze tak pociągnę, ale na razie nie zamierzałam niczego zmieniać. Wróciłam do kuchni i zauważyłam, że ekran mojego telefonu pokazuje nową wiadomość. „Wylądowałaś już?”.
-Boże, kiedy ty człowieku wyluzujesz?- mruknęłam do siebie i odpisałam „tak, jestem już w mieszkaniu, nie przeżywaj braciszku x”. Woda się ugotowała, zalałam kawę i usiadłam na kanapie. Automatycznie sięgnęłam do kieszeni spodni i wyjęłam paczkę papierosów. Wyciągnęłam jednego i podpaliłam. Mój nałóg zdecydowanie się teraz powiększył, paliłam kilkanaście papierosów dziennie. Łyk kawy, zaciągnięcie papierosem, kawa, papieros. Niszczyło to mój organizm, ale przynajmniej jedna osoba była zadowolona z takiego stanu rzeczy. Anne nie narzekała na takie „odżywianie” organizmu, bo dzięki niemu sporo schudłam. Praktycznie jadłam jeden minimalny posiłek dziennie, reszta to kawa i papierosy, alkohol i narkotyki. Nie czepiała się, była wręcz zachwycona, że dobiłam do magicznej wagi 45 kg. Nie ukrywam, że przy wzroście 175 cm, czyli minimalnym dla modelki i takiej wadze, projektanci walili drzwiami i oknami. Ubrania szyte przez wybitnych projektantów, potrzebowały właśnie takich figur, więc pracy miałam mnóstwo. Dopaliłam papierosa i zgniotłam w popielniczce. Kawa nie była zbyt smaczna, ale zmusiłam się do wypicia jej. W Londynie dochodziła 21, a ja dostałam kopa energii. Wzięłam prysznic i przebrałam się w czarne rurki, czerwoną koszulę na krótki rękaw i czarną ramoneskę. Do tego czarne botki na platformie, mocniejszy makijaż, rozpuszczone włosy i mogłam wychodzić do klubu. Tradycyjnie już wybrałam Funky Buddha, bo w sumie stęskniłam się za Maxem. Na moje szczęście pracował. Usiadłam za barem i czekałam, aż do mnie podejdzie.
-Zrób mi jakiegoś mocnego drinka, Max- poprosiłam, a on spojrzał na mnie.
-Blake! Wróciłaś – wykrzyknął z radością i wyciągnął ręce przez bar. Przytuliliśmy się delikatnie, uważając, żeby niczego nie zbić.- Opowiadaj co u ciebie!
-Wróciłam, jak zauważyłeś- zaśmiałam się.- Daj mi jakiegoś drinka, to ci opowiem!
-Jeden z mocniejszych- po chwili popchnął w moim kierunku kieliszek. Natychmiast zamoczyłam usta w smacznej cieczy.-Opowiadaj!
-Wylądowałam 2 godziny temu, trochę odpoczęłam i przyszłam. W NY nic ciekawego, praca i imprezy.
-Wyrwałaś kogoś?- spytał.
-Pytasz na jedną noc czy na dłużej?
-Na dłużej sądzę, że nie, więc na jedną noc?
-Znalazło się kilku- wyciągnęłam paczkę papierosów i zapaliłam.
-I jakoś specjalnie ci nie przeszkadza taki styl życia- zauważył.
-Wręcz wyjątkowo pasuje. No ale koniec o mnie, co u ciebie?
-Kilka sesji i praca za barem. Chyba nie zagościłem w modelingu na długo- zaśmiał się.
-A szkoda, bo masz czym zaistnieć- obrzuciłam go spojrzeniem.- Wiesz? To dziwne, że jeszcze z tobą nie spałam.
-Lepiej niech tak pozostanie, wolę się z tobą przyjaźnić dłużej, niż cieszyć przez jedną noc.
-W sumie…- mruknęłam i dokończyłam drinka.
-Blake, przepraszam, że zadam to pytanie, ale muszę. Czemu znowu robisz z siebie, wybacz za określenie, nieczułą dziwkę? – spytał po dłuższej chwili.
-Bo tak jest łatwiej Max. Łatwiej jest być dziwką i cieszyć się z życia, niż miłosierną dziewicą i przepłakać całe życie.
-Nie przeszkadza ci to, że ludzie wyzywają cię od najgorszych, nie szanują?
-Już dawno przestało mi zależeć- syknęłam.
-A co z Zaynem?- spytał, a ja zmroziłam go spojrzeniem.
-Zayn to jedna z największych pomyłek mojego życia. Rozdział zamknięty, nie będzie kontynuacji- warknęłam.- Klienci na ciebie czekają, idź- pokazałam głową na kilka osób, siedzących przy barze i chłopak się oddalił. Nie nacieszyłam się zbyt długo spokojem.
-Kogo moje oczy widzą, łamiąca serca Blake Payne we własnej osobie! –usłyszałam za sobą męski głos i od razu się odwróciłam.
-Wciąż nieczuły drań, Danny Riach- odpowiedziałam, obrzucając chłopaka szybkim spojrzeniem i uśmiechnęłam się. Na lepsze towarzystwo nie mogłam trafić.
@justfuckshit

czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 19.

The Script- Breakeven

-Gdzie wyjechał?- spytałam, próbując powstrzymać napływające łzy.
-Do Bradford, do domu- odpowiedział mi Liam. Poczułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku i już po chwili byłam przytulana przez swojego brata.-Blake, co się wczoraj stało?
-Zayn poszedł do Anth`a i Danny`ego, a ja wyszłam na taras się przewietrzyć. Przyszedł Louis i dał mi drinka, a potem tańczyliśmy i zrobiło mi się słabo. Więcej nie pamiętam- odpowiedziałam, ocierając wciąż spływające słone łzy.
-Dał ci drinka?- zareagował Niall.
-Taak- pokiwałam głową, a blondyn popatrzył poważnie na Liama.
-Blake, nie pamiętasz nic od wypicia tego drinka tak? Do kiedy?
-Do rana. Jak się obudziłam to nie wiedziałam gdzie jestem, ani co się stało i dlatego tak się zachowywałam- odpowiedziałam bratu.
-Louis dolał ci czegoś do kieliszka- szepnął Harry, a chłopaki spojrzeli na niego i pokiwali głowami.
-Co? Ale po co?- zapytałam.
-Znając Louisa to po to, żeby się zemścić. Myślałem, że już między wami jest okej- mruknął Liam.
-Też tak myślałam, bo jak dał mi kieliszek to powiedział coś w stylu „na zgodę” czy coś.
-Najwidoczniej wcale na zgodę nie było...- odezwał się Niall.
-Gdzie jest Louis?- spytałam, siląc się na spokojny ton, chociaż byłam gotowa go zabić.
-Pojechał do Eleanor.
-Oh, wykorzystał mnie to teraz pojechał zgrywać dobrego tatusia do El?- warknęłam. Chłopaki chyba nie wiedzieli, co mi odpowiedzieć, bo tylko wzruszyli ramionami.-Adres- powiedziałam i wyciągnęłam rękę do Liama.
-Co? Jaki adres?
-Adres domu Zayna w Bradford- odpowiedziałam, a Li pokręcił głową.-Dasz mi czy mam szukać w Internecie?
-To nie jest dobry pomysł.
-Tak czy inaczej tam pojadę, więc albo dasz mi go ty, albo fanki na Twitterze- syknęłam. Chłopak zamknął oczy i powoli je otworzył, wypuszczając powietrze, po czym wziął kartkę i napisał przydatną informację.-Dzięki.
-Zjedz coś przynajmniej przed wyjazdem- usłyszałam głos Hazzy, kiedy byłam już przy drzwiach.
-Zjem jak będę przy nim, nie wcześniej- burknęłam i dodałam- pożyczysz mi samochód?
-Jasne- odpowiedział lokaty z lekkim uśmiechem i pobiegł na górę. Po chwili wrócił z kluczykami i wręczył mi je.- Uważaj na siebie- szepnął i przytulił mnie do siebie. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam z domu.
Droga do domu Zayna zajęła mi prawie 4 godziny. Podczas jazdy moje myśli skupione były tylko i wyłącznie na nim i cholernie bałam się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać, lub mnie odrzuci. Zaparkowałam pod jego domem i przez kilka następnych minut obawiałam się wyjścia z samochodu. Nazywasz się Blake Payne, ty się niczego nie boisz, wysiadaj i to już!- mój mózg wysyłał mi o dziwo takie same sygnały jak serce, więc po kilku głębszych oddechach opuściłam ciepłe wnętrze samochodu. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Prawie od razu drzwi się otworzyły i ukazała się za nimi piękna brunetka. Po niesamowitym podobieństwie do Zayna doszłam do wniosku, że to najprawdopodobniej jego siostra, Waliyah.
-Ym, cześć- odezwała się czarnowłosa piękność.
-Cześć, jest Zayn?
-Jeest- przytaknęła powoli.
-Mogę wejść?
-Obstawiam, że to ty jesteś Blake Payne, którą mam zakaz wpuszczać- odpowiedziała, patrząc mi twardo prosto w oczy.
-Tak, to ja. Posłuchaj, Waliyah?- spojrzałam na nią pytająco, a kiedy skinęła głową kontynuowałam- zależy mi na rozmowie z twoim bratem i muszę się z nim zobaczyć.
-Ale on nie chce się z tobą widzieć- powiedziała i w tym samym momencie usłyszałyśmy:
-Waliyah, kto przyszedł?- zaraz potem na schodach pojawił się Zayn. Kiedy mnie zauważył natychmiast znieruchomiał i spojrzał na mnie z widocznym bólem.
-Zayn- szepnęłam.
-Mała idź do siebie- powiedział cicho do siostry. Ta jeszcze raz obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem i zostawiła nas samych. Zayn zszedł do mnie i stanął tak blisko, że mogłam poczuć zapach jego perfum.- Co ty tu robisz?
-Przyjechałam ci to wszystko wytłumaczyć- odpowiedziałam, patrząc na swoje trampki. Usłyszałam ironiczny śmiech i podniosłam wzrok. Zayn patrzył na mnie z pogardą i całkowitym brakiem szacunku w oczach.
-Wiesz? Jeden jedyny raz miałaś rację. Miałaś rację wtedy, kiedy nie chciałaś ze mną być, bo „kiedyś mnie zranisz”. Patrz, zrobiłaś to, co za niesamowity przypadek!- jego głos ociekał nienawiścią do mnie. Nie wiedziałam, że człowiek może tak szybko zmienić nastawienie.
-Zayn… ja przepraszam- szepnęłam ze łzami w oczach.
-Nie wywołuj u mnie wyrzutów sumienia płaczem, bo to i tak nic ci nie da. Nawet nie wiesz jak się czułem, kiedy wszedłem do swojej sypialni, a ty się z nim pieprzyłaś w najlepsze. Nie masz zielonego pojęcia jakie to uczucie- warknął. –Mam tylko jedno pytanie. Po co do cholery wysyłałaś mi tego sms?! Żeby mnie upokorzyć przy przyjacielu? Żeby pokazać, że nic do mnie nie czułaś i byłaś ze mną z litości, żebym nie próbował się znowu zabić? Spokojnie, jeżeli tylko te obawy cię tu sprowadzają to możesz wrócić do Londynu, nie zamierzam się zabijać przez zwykłą dziwkę- syknął.
-Nie wysyłałam do ciebie żadnego sms- odpowiedziałam przez łzy.
-Nie? A to, to list miłosny- zaszydził i wyjął telefon, pokazując mi sms ode mnie.
-Nigdy go nie wysłałam!
-Jasne. Daruj sobie i wynoś się. Wynoś się z mojego życia, bo faktycznie nie jesteś warta mojej uwagi- powiedział ostro i otworzył przede mną drzwi.-WYNOŚ SIĘ!- krzyknął, a ja nie patrząc mu w oczy wyszłam. Nie chciałam więcej patrzeć na oczy, które kochałam, pełne pogardy i nienawiści skierowanej do mnie.
Nie wiem jakim cudem dojechałam do Londynu. Musiał nade mną czuwać mój Anioł Stróż, że nie spowodowałam żadnego wypadku. Odstawiłam samochód pod dom chłopaków, oddałam kluczyki Harry`emu i nie zwracając uwagi na ich pytania, zawróciłam w kierunku własnego mieszkania. Kiedy nareszcie przekroczyłam jego próg, od razu rzuciłam się na łóżko. Łzy dalej płynęły, serce bolało i czułam przerażającą pustkę, tak jakby razem ze swoim odejściem, zabrał część mnie. Po jakimś czasie wypłakałam już chyba cały zapas łez, bo oczy mi „wyschły”. Wstałam z łóżka i przeniosłam się na parapet, gdzie usiadłam podkurczając nogi. Sięgnęłam po paczkę papierosów i wypalałam jeden za drugim. Kilka szlugów później rozległo się pukanie do drzwi. Podniosłam się ociężale i poszłam je otworzyć. Natychmiast do mojego mieszkania wparowała Anne.
-Słyszałam, cały Internet o tym mówi- powiedziała na powitanie. Spojrzałam na nią, marszcząc brwi.-O waszym zerwaniu. Mówiłam, żebyś się nie mieszała w ten związek, mówiłam!
-Jeżeli przyjechałaś tu tylko na mnie nawrzeszczeć to odpuść i daj mi spokój. Sama sobie świetnie daję radę.
-Nie wiem co tobą kierowało, nie wiem jaka jest prawda, wiem tylko, że Malik zdążył powiedzieć całemu światu, że nie jesteście już razem, bo go zdradziłaś. I wiem, że to spowodowało dosyć dużą falę nienawiści przynajmniej ze strony fanek One Direction w twoim kierunku.
-Nic nowego, coraz więcej osób mnie nienawidzi, przyzwyczajam się.
-Ogarnij się. Za 4 godziny masz samolot, lecisz do Nowego Jorku- oznajmiła i wcisnęła mi do ręki bilet.
-Po co?
-Zamieszkasz tam przynajmniej na jakiś czas. Nic cię tu nie trzyma, a na tym wyjeździe sporo zyska twoja kariera. Nie zapominaj, że jest teraz szał na pokazy nowych kolekcji. Mieszkanie już czeka, pierwszy pokaz masz za 2 dni. No, pakuj się. Ja do ciebie dolecę w następnym tygodniu- dokończyła, cmoknęła mnie w policzek i wyszła.
No, Blake, pakuj się. Zaczynasz nowe życie w Nowym Jorku. Bez Zayna. Bez miłości.
@justfuckshit

środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 18.


-Zaryzykuję. Zaryzykuję, bo cię kocham- odpowiedziałam tak samo cicho. Chłopak obdarzył mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałam i z trudem zaczął podnosić się na łokciach.
-Nawet nie próbuj, jesteś za słaby- skarciłam go lekko.
-Chcę pocałować swoją dziewczynę, chyba mogę?- spytał radośnie. Roześmiałam się cicho.
-Oczywiście, że możesz-pochyliłam się nad nim, ułatwiając mu dostęp do moich ust i po chwili poczułam delikatnie muśnięcie. Zdecydowanie za szybko odsunął się ode mnie, ale wiedziałam, że nie ma siły, więc nie protestowałam. Położył się z powrotem na poduszki, a ja wróciłam na krzesło. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że mi się przyglądał.
-Wiesz co?- zaczął. Spojrzałam na niego pytająco.-Nareszcie jest tak, jak powinno być od dawna.

*** 

Kilka dni temu Zayn wrócił do domu i nastała prawdziwa sielanka. Królowa Zła ociepliła wizerunek i rozpływała się w szczęściu i miłości. Zayn? Zayn zwariował do końca. Rozpieszcza ją, robi wszystko, co Blake sobie zażyczy i nie widzi poza nią świata. Ona mu słodzi i rozkochuje w sobie jeszcze bardziej, a na końcu i tak go wykorzysta. Malik bezsensownie niszczy sobie życie. Wracałem właśnie ze spotkania z Eleanor i łagodnie mówiąc nie byłem w dobrym nastroju, kiedy zadzwonił mój telefon.
-Co?- odebrałem.
-Loueh, kupisz mi żelki?- usłyszałem głos Hazzy.
-Czy ty zwariowałeś? Mam wracać do sklepu, bo ty chcesz żelki?- syknąłem.
-Haribo najlepiej, dziękuję- cmoknął do słuchawki i rozłączył się. Co poradzić, musiałem wrócić do niedawno mijanego sklepu i kupić mu te żelki. Dzięki temu przedłużonemu spacerowi miałem więcej czasu na myślenie. Eleanor nadal nie chce do mnie wrócić, ale nie odnosi się już tak chłodno jak na początku. Jakby nie patrzeć, za sześć miesięcy zostanę tatą i mam nadzieję, że do tego czasu do mnie wróci. Seks z Blake był jednorazowym wyskokiem, największą pomyłką mojego życia. Byłem wściekły, kiedy dowiedziałem się, że jest w ciąży, ale na szczęście poroniła. Nie byłaby jednak sobą, gdyby potem nie zniszczyła mi życia. Razem z końcem tej myśli do głowy wpadł mi pomysł. No Louis, ona zniszczyła tobie życie, czemu miałbyś jej nie zniszczyć? Jak być chujem, to na 100%. Wszedłem do naszego domu, w którym ona już praktycznie mieszkała. Oczywiście tradycyjnie leżała na kanapie w salonie z głową na kolanach Zayna i oglądała jakiś film, a chłopak co chwila pochylał się nad nią i całował. Obrzydliwie słodkie, ale już nie długo. Podszedłem do nich i odezwałem się:
-Jest Niall?- oderwali się od siebie z cichym mlaskiem i spojrzeli na mnie.
-Nie ma, wyszedł gdzieś z Liamem- odpowiedział mi Zayn.
-Świetnie. HAZZA!- wydarłem się i po chwili usłyszeliśmy tupot na schodach. Harry pojawił się obok nas i wyrwał mi żelki z ręki z miną zwycięzcy. Już chciał odejść, kiedy powiedziałem:
-Niall ma za dwa dni urodziny, z pewnością o nich pamiętacie.
-O cholera. Zapomniałem- mruknął Harry.
-Tak sądziłem. Myślałem o skromnej imprezie tutaj, w domu, co wy na to?- spojrzałem pytająco na nich.
-Spoko pomysł- kiwnęła głową Blake.
-No to lokal powiedzmy, że mamy. Trzeba zorganizować alkohol, żarcie, prezent i gości.
-Z Blake zajmiemy się alkoholem i jedzeniem- odezwał się Zayn.
-Ja ogarnę prezent- mruknął Harry.
-A Liam ze mną zajmie się gośćmi- dokończyłem.-Świetnie, szybko to załatwiliśmy- mruknąłem i zostawiłem ich samych. Ostatnio kontakty pomiędzy mną a Blake się rozluźniły. Potrafiłem z nią normalnie rozmawiać, a ona najwidoczniej myślała, że zapomniałem, co zrobiła z moim życiem. Że zapomniałem o utracie fanów, publicznym upokorzeniu, stracie Eleanor i dziecka. Nie zapomniałem i wkrótce się o tym przekonasz, Blake.
Dni to imprezy minęły w ekspresowym tempie. Wszystko wyszło tak jak chciałem, Niall o niczym nie wiedział, a my przez cały dzień udawaliśmy, że nie pamiętamy o jego urodzinach. Po 18 Liam miał go gdzieś zabrać i przyprowadzić dopiero na 20, a my wszyscy na nich będziemy czekać. Wcześniej udałem się w „podejrzane” tereny i kupiłem to co było mi potrzebne. GHB czekało na użycie. Po 19 wszystko było gotowe i goście zaczynali się powoli schodzić. Kiedy pojawił się Niall impreza się rozkręciła, a ja czekałem na odpowiednią okazję. Na początku wszystko było przeciwko mnie. Zayn nie opuszczał Blake na krok, pojawiła się Eleanor i nie miałem głowy do robienia swojej zemsty. Jednak koło północy, kiedy wszyscy byli już dosyć pijani, El zwinęła się do domu, a Zayn bawił się ze swoimi przyjaciółmi wykorzystałem okazję i poszedłem za Blake, kierującą się na taras. Po drodze zgarnąłem dwa drinki, przy okazji do jednego z nich dolewając narkotyk. Stanąłem obok dziewczyny i podałem jej odpowiedni kieliszek. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Dla mnie?
-Tak. Najwyższy czas zakopać topór wojenny- uśmiechnąłem się przekonująco. Blake wzięła ode mnie kieliszek, stuknęła go z moim i odezwała się:
-Najwyższy czas- wypiła ciecz jednym duszkiem. Uśmiechnęła się do mnie szczerze i wyciągnęła rękę.
-To może na zgodę zatańczymy?
-Chętnie- zaśmiałem się lekko i wróciliśmy do środka. Leciała szybka piosenka, a z Blake się dobrze tańczyło. Kątem oka obserwowałem, czy nie ma gdzieś Zayna, ale chłopak był tak zalany i zajęty kumplami, że nie zwracał na nic innego uwagi.
-Lou..-usłyszałem cichy głos przy uchu.-Źle się czuję.
Spojrzałem na dziewczynę, która faktycznie traciła kontrolę nad swoim organizmem. Bingo Louis, właśnie o to chodziło.
-Chodź, zaprowadzę cię do sypialni Zayna- wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę schodów. Po drodze niestety zatrzymał nas Liam.
-Gdzie ty ją prowadzisz?- spytał.
-Do sypialni Zayna, upiła się i musi się zdrzemnąć. Spokojnie, nie tknę jej- mruknąłem uspokajająco i nie zwracając uwagi na jego odpowiedz, skierowałem się w górę schodów. Dziewczyna praktycznie wisiała na mnie i gdy tylko zamknąłem drzwi, łatwo dała zaprowadzić się do łóżka. Położyłem ją na nim i mocno pocałowałem. Na początku nie oddawała pocałunków, ale szybko się to zmieniło. Odepchnąłem ją na chwilę i sięgnąłem po jej telefon. Szybko napisałem sms „za 5 minut u ciebie w sypialni”. Wysłano. Ponownie przyssałem się do jej ust i zjechałem rękami na jej szczupłe uda. Natychmiast oddała pocałunek i nie stawiała żadnego sprzeciwu, kiedy zacząłem zdejmować z niej ubrania. Przeciwnie, sama zdjęła ze mnie moje ubrania i jak najszybciej wróciła do całowania. Nie opierała się, kiedy przeszedłem do rzeczy i sprawiłem przyjemność zarówno sobie, jak i jej. Była coraz bliżej szczytu, kiedy drzwi do sypialni się otworzyły. Odwróciłem głowę i patrząc prosto w oczy zdezorientowanego Zayna powiedziałem „Jest jeszcze lepsza niż za pierwszym razem”. Ponownie się odwróciłem i namiętnie ją pocałowałem. Drzwi trzasnęły, a ona nawet nie zorientowała się, że coś się stało. Po kilku minutach leżałem już obok niej z satysfakcją z osiągniętego celu. Dziewczyna szybko zasnęła, a ja wstałem, spokojnie się ubrałem i wyszedłem z sypialni.

*** 

Ja pierdole, moja głowa!- taka była pierwsza myśl, kiedy się obudziłam. Jasne, rażące słońce przebijające przez niezasłonięte okna dodatkowo powiększało ból głowy. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że jestem w sypialni Zayna. Chłopaka nigdzie nie było, ale pewnie już wstał i jest na dole. Podniosłam się i załapałam, że byłam naga. Kurde, nie pamiętam nic z nocy. Pamiętam tylko początek imprezy i dalej nic. Podeszłam do szafy Zayna i wyjęłam pierwszą lepszą koszulkę i spodnie. Zrobiłam sobie kucyka i przemyłam twarz, po czym zeszłam na dół. Zaskoczyła mnie cisza, jaka tam panowała. Skierowałam się od razu do kuchni, gdzie zastałam Liama, Hazzę i Nialla. Spojrzeli na mnie dziwnie, jakby z odrazą.
-Co się stało?- spytałam.
-Ty się pytasz, co się stało?- warknął Niall. To jeszcze bardziej mnie zdziwiło, Niall nigdy nie warczał.
-Gdzie jest Zayn?- zapytałam, czując, że coś jest nie tak.
-No chyba kpisz!- wykrzyknął blondyn, a reszta po prostu nam się przyglądała.
-POWIE MI KTOŚ O CO CHODZI?!- nie wytrzymałam i się wydarłam. Spojrzeli na mnie dziwnie.
-Moment. Ty nie pamiętasz?- nareszcie odezwał się zszokowany Liam.
-A czy jakbym pamiętała lub wiedziała o co chodzi, to robiła bym taką akcję?!
-Blake, spałaś z Louisem- powiedział śmiertelnie poważnie mój brat.
-Wiem. I co w związku z tym?- ponownie nie rozumiałam.
-Spałaś z nim WCZORAJ- podkreślił ostatnie słowo.
-Hahahah, CO KURWA?!
-Ja pierdole! Pieprzyłaś się z Louisem i Zayn was zobaczył!- krzyknął Harry, do tej pory milczący. Patrzyłam na nich i czekałam, aż któryś powie, że to tylko głupi żart.
-Nie żartujecie prawda?- szepnęłam. Pokręcili tylko przecząco głowami. –Ja nic nie pamiętam, nie pamiętam połowy imprezy! Gdzie jest Zayn?- spytałam, panicznie bojąc się odpowiedzi. Usłyszałam tylko ciche:
-Wyjechał.

Znowu zjebałam? 
@justfuckshit

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 17.

The Wanted- Iris

-Nie. Nie pozwolę ci odejść- usłyszałam kilka metrów za drzwiami. Odwróciłam się i zobaczyłam w nich Zayna.
-Nie masz innego wyjścia- odpowiedziałam.
-Oczywiście, że mam. Mogę cię zamknąć i więzić do końca życia, mogę przekonać do tego, że odchodząc tylko wszystko pogarszasz, albo w ostateczności mogę pozwolić ci odejść, co jest najgorszym wyjściem.
-Najlepszym, Zayn. Nie ma lepszego wyjścia niż odejście- powiedziałam i ruszyłam w kierunku schodów. Malik nie ruszył się z miejsca.
-Jeżeli teraz wyjdziesz… jeżeli teraz wyjdziesz to będzie koniec. Koniec tego wszystkiego, co nas łączy… co nas łączyło- powiedział cicho. Wiedziałam, że mówił serio. Był poważny i nie uśmiechał się. Co lepiej stracić: miłość, która mogła się nie udać, czy karierę, która na pewno mocno ucierpi na tym związku? Blake, myśl! Nienawidzę tego typu rozterek. Serce krzyczało „podejdź do niego, pocałuj i bądź szczęśliwa!”, ale natychmiast odpowiadał mu mózg „odejdź, kariera jest ważniejsza!”. Nie Blake, teraz ty decydujesz, nie serce czy mózg. Ta decyzja jest jedną z ważniejszych, jaką w życiu podejmiesz. Patrzyłam w piękne, czekoladowe oczy chłopaka, a moje myśli wariowały. Malik utrzymywał moje spojrzenie i czułam, jakby wysyłał mi myśli „błagam, nie odchodź!”.
-Przepraszam Zayn- szepnęłam i odwróciłam się z powrotem. Praktycznie biegiem ruszyłam w dół schodów, bo wiedziałam, że jeżeli się zatrzymam lub zwolnię, to zmienię decyzję.
-NIE ODCHODŹ DO CHOLERY!- usłyszałam krzyk. To nie był normalny krzyk. To był krzyk z rodzaju tych rozdzierających serce i duszę, tych które nie dają wyboru. Nie odwracaj się Blake, nie zatrzymuj się! No dalej, wyjście jest coraz bliżej, jeszcze kilka kroków. Udało się. Wyszłam z domu, ale czemu się nie cieszyłam? Czemu czułam się tak, jakby duża część mnie przepadła? Straciłam go, cholera jasna, straciłam! Jesteś taką debilką Blake, co ty najlepszego zrobiłaś? Idź teraz do swojego cholernego mieszkania i się powieś, bo nic lepszego już nie możesz zrobić. W połowie drogi zaczął padać deszcz. Nie, to nie był zwykły deszcz, to było prawdziwe oberwanie chmury. Ale dobrze, przynajmniej nie było widać łez, które pomimo moich protestów leciały z oczu. Ludzie chowali się pod jakimikolwiek zadaszeniami, ale ja szłam przed siebie. Po kilkunastu minutach, cała przemoknięta i wyziębiona przekroczyłam próg swojego mieszkania. Było mi źle, cholernie źle. Zrzuciłam z siebie ciężką, mokrą sukienkę i założyłam najnormalniejszy rozciągnięty dres. Włosy owinęłam ręcznikiem i usiadłam na kanapie poużalać się nad swoimi tragicznymi wyborami i jeszcze gorszym życiem. Za oknami nadal padał deszcz, a cisza, która panowała w mieszkaniu, przerywana tylko przez tykanie zegara była przytłaczająca. Poszłam do swojej sypialni i rzuciłam się na łóżko, byłam tak śpiąca, że mój mózg nie dawał już rady. W mgnieniu oka zasnęłam. Tonight could be forgettable, cause I'm drinking all the alcohol… Czy ten telefon musi dzwonić? Czemu on wciąż dzwoni?! Po omacku odszukałam komórkę i przyłożyłam do ucha, naciskając zieloną słuchawkę.
-No?
-ILE TY ODBIERASZ TEN TELEFON?!- wydarł się męski głos. Oh, to mój kochany braciszek dzwonił.
-Co chcesz?- zignorowałam jego pytanie.
-Nie mam pojęcia, co się stało dzisiaj rano między wami, ale Zayna właśnie zabrała karetka.
-CO?! – poderwałam się z łóżka, natychmiast rozbudzona.
-Znaleźliśmy go w jego pokoju, nałykał się jakiś tabletek- powiedział. Słyszałam, jak bardzo jest zdenerwowany. Zresztą, co ja gadam! Sama dygotałam ze strachu, a mój mózg wypełniała tylko jedna myśl „błagam, niech przeżyje”.- Jesteśmy pod twoim blokiem, schodź!- krzyknął i rozłączył się. Schowałam telefon do kieszeni i wyleciałam z mieszkania. Minutę później siedziałam już w samochodzie Harry`ego razem z resztą zespołu. Niall spojrzał na mnie i powiedział:
-Naprawdę musi ci na nim zależeć, jeżeli wyszłaś z domu rozmazana, roztrzepana i w dresie.
-Chuj mnie obchodzi jak wyglądam, jedź szybciej!- krzyknęłam na bogu ducha winnemu Harry`ego. Nie skomentowali tego, a Harry posłusznie przyspieszył. Po kilku minutach byliśmy pod szpitalem, Hazza nie zdążył wyłączyć silnika, a ja już biegłam do wejścia. Po piętach deptała mi reszta i gdy zdyszana dobiegłam do recepcji, oni pojawili się zaraz po mnie.
-Zayn Malik. Gdzie on jest?!- spytałam trochę za głośno i zbyt agresywnie młodej kobiety, stojącej za okienkiem.
-A kto pyta?
-Dziewczyna. Gdzie leży?- ponowiłam pytanie i dopiero potem załapałam, co powiedziałam. Chłopaki spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, ale nie skomentowali tego. Po chwili dostaliśmy numer sali i szybko do niej poszliśmy. Jednak przed salą zatrzymała nas pielęgniarka, mówiąc że Zaynem zajmują się teraz lekarze i nie możemy tam wejść. Usiedliśmy więc na krzesełkach naprzeciwko drzwi i czekaliśmy. Po kilkunastu minutach wyszedł ostatni lekarz, a Liam podniósł się i głośno spytał:
-Panie doktorze, co z nim?
-A kim jesteście?- spojrzał na nas podejrzliwie.
-Przyjaciółmi- odpowiedział mu Li.- Jego rodzice już jadą i będą za kilka godzin.
-Dobrze, nie powinienem tego robić, ale zapraszam do gabinetu- ruszyliśmy za nim do białego, rażącego po oczach pokoju. Usiadł za biurkiem, a my naprzeciwko jego.
-Pan Malik przedawkował silne leki nasenne, gdybyście zjawili się kilka minut później byłoby już za późno. Przeprowadziliśmy oczyszczanie organizmu i podaliśmy kroplówki wzmacniające. Wasz przyjaciel powinien obudzić się za kilka godzin, możecie go odwiedzać po 2-3 osoby i nie za długo. Muszę zapytać: znacie jakikolwiek powód dla którego Zayn chciał popełnić samobójstwo?- spytał, a my milczeliśmy.- Kiedy tylko się obudzi, ważne jest, żebyście z nim porozmawiali na ten temat- dokończył i dał nam do zrozumienia, że mamy wyjść. Wróciliśmy pod salę, gdzie odezwałam się:
-Wejdźcie pierwsi, ja muszę pomyśleć- nie skomentowali tego i w spokoju mogłam opuścić szpital. Usiadłam na ławce przed szpitalem i podkuliłam nogi. Ludzie mijali mnie, patrząc karcąco i jestem pewna, że nawet jakby wiedzieli kim jestem, nie rozpoznaliby mnie. Rozmazana, roztrzepana nastolatka w rozciągniętym, szarym dresie. Wyglądałam jak typowa narkomanka, nie jak ikona mody Blake Payne. Siedziałam i rozmyślałam, aż zaczęło robić się ciemno. Ze szpitala wyszli chłopcy, rozglądając się dookoła. Pierwszy zauważył mnie Louis i wskazał innym. Podeszli do mnie i odezwał się Harry:
-Za godzinę kończą się odwiedziny. Zayn przed chwilą się obudził, ale znowu zasnął. Idź do niego- podał mi rękę, którą chwyciłam. Przytulił mnie do siebie i po chwili popchnął w stronę wejścia. Posłusznie weszłam do środka, ale gdy znalazłam się pod salą nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Bałam się, strasznie się bałam. Stałam pod drzwiami i patrzyłam przez szybkę, jak leży tam, blady i taki bezbronny, aż nareszcie zdecydowałam się pociągnąć za klamkę. Usiadłam przy łóżku i chwyciłam jego dłoń. Była nienaturalnie chłodna, więc automatycznie ścisnęłam mocniej, chcąc choć trochę ją ogrzać. Patrzyłam na jego twarz i analizowałam każdy szczegół. Podkrążone oczy, blada twarz, lekko rozchylone usta. Długie rzęsy, które naturalnie wyglądały lepiej niż moje po spotkaniu z mascarą, idealny nos i kości policzkowe. Przejechałam opuszkami palców drugiej ręki po jego policzku i westchnęłam.
-Żebyś wiedział, co ja przeżywam. Bałam się, tak cholernie się bałam, że umrzesz. Zayn, czemu to zrobiłeś? To przeze mnie? Przeze mnie i moje głupie ambicje? Boże człowieku, ja cię kocham! Kocham cię tak bardzo, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Gdybyś umarł… moje i tak bezsensowne życie straciłoby w ogóle jakikolwiek sens. Bez ciebie nie potrafię żyć, jesteś moim powietrzem, życiem… Wiem, że tyle razy cię odtrącałam, że bałam się zaangażować… Ale teraz… teraz wiem, że byłam idiotką. Bo trzeba ryzykować. I ja jestem gotowa zaryzykować. Chcę zaryzykować wszystko: naszą przyjaźń, karierę… Chcę zaryzykować to wszystko, żeby być z tobą, bo ty nadajesz mojemu życiu sens. Tak bardzo cię kocham- szepnęłam i przyciągnęłam jego dłoń do swojego policzka. Zamknęłam oczy i wdychałam jego zapach, teraz pomieszany z zapachem szpitala, gdy usłyszałam ciche i zachrypnięte:
-Naprawdę zaryzykujesz?- natychmiast otworzyłam oczy i spojrzałam na twarz Zayna. Patrzył na mnie przenikliwie, całkowicie rozbudzony. Teraz albo nigdy, Blake.

Dzięki, że jesteście :)
@justfuckshit

piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 16.


-Opóźniaj jak najbardziej przyjazd chłopaków. Dzięki- powiedział Zayn do kierowcy, gdy zatrzymaliśmy się pod domem. Zatrzasnął drzwi i pociągnął mnie mocno za sobą. Otworzył drzwi wejściowe i praktycznie wciągnął mnie do środka całując, odrywając się tylko na chwilę, żeby przekręcić klucz w drzwiach. Przycisnął mnie do ściany mocno całując i siłując się z zapięciem sukienki. Zaśmiałam się cicho i odepchnęłam go, biegnąc na górę. Byłam w połowie schodów, kiedy dogonił mnie i wziął na ręce.
-I gotta feeling, that tonight's gonna be off good night- zanucił, a ja ponownie się zaśmiałam. W swojej sypialni delikatnie położył mnie na łóżku i wrócił do drzwi, żeby je zamknąć na klucz. Spojrzałam na niego pytająco.
-To na wypadek jakby się komuś zebrało na odwiedziny- wyjaśnił i zdjął z siebie marynarkę. Po chwili klęczał już naprzeciwko mnie i zachłannie całował. Zaczęłam rozpinać jego koszulę i gdy mi się to udało, rzuciłam ją w niewiadomym kierunku. Przejechałam palcami po jego klacie, na co mruknął z zadowoleniem. Jego ręce powędrowały ponownie do zapięcia mojej sukienki i po chwili walki z nim warknął:
-Jak to się odpina do cholery?
Odepchnęłam jego ręce i sama zdjęłam z siebie sukienkę. Zostałam w samej bieliźnie, a on miał jeszcze spodnie. Szybko się ich pozbył i wrócił do całowania. Z zapięciem mojego stanika nie miał już problemów i już wkrótce pozbył się reszty mojego ubrania. Scałował sobie tylko znaną ścieżkę od ucha po udo, a ja odlatywałam. Zdjął z siebie bokserki i od razu zaczął. Było tak jak za pierwszym razem: ostro, gwałtownie i maksymalnie przyjemnie. To co odczuwałam, gdy poruszał się szybko wewnątrz mnie jest nie do opisania. Nie próbowałam nawet powstrzymywać swoich jęków i krzyków, zresztą Zayn miał tak samo. Drapałam go po plecach, zostawiając zapewne czerwone i bolące ślady, ale żadne z nas się tym nie przejmowało. Poczułam, że już długo nie wytrzymam, wygięłam się w łuk i głośno krzyknęłam. Ręce Zayna trzymały mocno moje biodra, gdy on również dochodził. Kilkanaście przekleństw później położył się obok mnie, ciężko dysząc. Byłam spocona i wykończona, ale szczęście, które mnie wypełniało rozchodziło się od czubka głowy do końca palców u stóp. Przekręciłam się na bok, chcąc widzieć jego twarz, a to co zobaczyłam spowodowało u mnie jeszcze większe szczęście. Patrzył na mnie i uśmiechał się szeroko, a po chwili przytulił mnie do siebie. Tak samo jak ja był spocony, ale nie przeszkadzało mi to zupełnie. Wtuliłam się w niego, a on złożył pocałunek na moim czole. Nasze oddechy powoli się uspokajały, gdy odezwał się:
-Nie uciekniesz tak jak za pierwszym razem, prawda?- był całkowicie poważny.
-Nigdzie się nie wybieram- odpowiedziałam i poczułam, że jeszcze mocniej mnie obejmuje. Zamknęłam oczy i byłam na granicy snu, kiedy usłyszałam:
-Tak bardzo cię kocham.
Nie wiedziałam czy to mi się śniło, czy jeszcze nie, ale mój mózg nie był zdolny do tak głębokich przemyśleń i po prostu odpłynęłam.
Rozchyliłam powieki, ale ostre promienie słońca spowodowały, że od razu je zamknęłam. Zdążyłam jednak zarejestrować jedną rzecz.
-Nie gap się na mnie- mruknęłam.
-Nie mogę się powstrzymać- roześmiał mi się nad uchem i pogłaskał po policzku.
-To straszne.
-To romantyczne-zaprzeczył.
-To straszne- powtórzyłam i przykryłam się poduszką. Od razu ją odciągnął i przyciągnął mnie do siebie tak, że usiadłam mu na biodrach.
-Jesteś śliczna- powiedział cicho i pogłaskał delikatnie moje plecy. Zadrżałam pod tym dotykiem, a on uśmiechnął się z satysfakcją.
-I z czego się cieszysz?- syknęłam.
-Z tego, że ty też na mnie reagujesz. I to bardzo intensywnie- odpowiedział i ponownie przejechał palcami po moim kręgosłupie. Ześlizgnęłam się z niego, owijając kołdrą i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
-Błagam, nie mów, że znowu odejdziesz-jęknął cicho.
-Czego się spodziewałeś?- spytałam, zapinając sukienkę.
-Że teraz będzie już dobrze. Tak jak powinno.
-Czyli?- spojrzałam na niego przenikliwie. Nie odpowiadał, więc zaczęłam iść w kierunku drzwi.
-Że będziemy razem- szepnął. Zamarłam w połowie drogi. Nie powiedział tego, prawda? Odwróciłam się, chcąc przekonać się, że tylko się przesłyszałam, a to co zobaczyłam spowodowało, że ścisnęło mnie w środku. Zayn skulił się na łóżku i wyglądał jak małe, skrzywdzone dziecko. W niczym nie przypominał tego seksownego dupka, którym zawsze był.
-Naprawdę? – spytałam cicho, patrząc na niego. Podniósł wzrok i jego tęczówki przeszyły mnie na wylot.
-Kocham cię, pomimo tego co sobie wyobrażasz. I pewnie będę cię kochał do końca swojego debilnego życia.
Mój mózg jeszcze nigdy nie pracował tak szybko. Być z nim czy nie być? Kochałam go, to było pewne. Ten związek mógł zniszczyć wszystko: naszą karierę, przyjaźń... Chciałam z nim być, cholernie chciałam, ale wiedziałam, że to się nie uda. On zaraz wyjdzie w trasę, ja mam swoją pracę, która też nie wyklucza podróżowania…
-Też cię kocham Zayn- powiedziałam.- Ale…
-Ale?
-Lepiej, jeżeli będzie nas łączył tylko seks- powiedziałam zdecydowanie i wyszłam z jego pokoju.

Przepraszam za absurdalną długość, ale w tym jakże długim rozdziale jest wszystko to, co powinno być.
@justfuckshit

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 15.


-Więc jak to ma wyglądać?- spytał, kiedy wracaliśmy do mojego mieszkania.
-No będziemy się przytulać, chodzić za rączkę, całować itp. Ja będę mówiła w wywiadach jak to cię kocham, jakieś słodzenie na Twitterze. Wiesz o co chodzi nie?
-Wiem wiem. No, jesteśmy- stanął przed drzwiami i dodał- kiedy zaczynamy?
-Teraz- odpowiedziałam, przyciskając swoje usta do jego. Mieszkałam praktycznie w centrum, obok nas przechodziło wiele osób i zdawałam sobie sprawę, że za chwilę nasze fotki będą w Internecie. O to chodziło Blake, czemu masz wyrzuty sumienia?
-Oh- odezwał się, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Do zobaczenia, kotku- uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Kiedy tylko przekroczyłam próg swojego mieszkania, rzuciłam się na kanapę i odetchnęłam głęboko. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciszą, kiedy dostałam kolejnego smsa „za chwilę będzie u ciebie kurier z sukienką na jutrzejszą galę”. Jaką znowu galę? Jaką sukienką? Szybko odpisałam „czy ja nie wiem o swoich planach na jutro?” i wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłam się i otworzyłam kurierowi, który trzymał w rękach ogromne pudło. Kiedy tylko wyszedł natychmiast je otworzyłam i zobaczyłam przed sobą cudo. Czarna, obcisła mini sukienka bez ramiączek ze srebrnym paskiem, do którego z tyłu doczepione było kilka warstw tiulu, ciągnącego się po ziemi. W czasie kiedy podziwiałam sukienkę przyszedł kolejny sms. „Najpierw reklama, potem VMA, słonko”. No i wszystko jasne. Rozdanie nagród MTV jest jedną z ważniejszych imprez muzycznych i towarzyskich roku. Wyjątkowo w tym roku galę przeniesiono z Los Angeles do Londynu, więc Anne od kilku miesięcy mi o niej truła. Kiedy już napatrzyłam się na sukienkę, postanowiłam do niej zadzwonić.
-Co?- usłyszałam.
-Mogę przyjść na galę z Maxem?
-TAK! Znaczy udało ci się?- zmieniła ton na poważniejszy.
-Ta, zgodził się na udawanie mojego chłopaka.
-Wspaniale. Oczywiście, nawet wskazane jest, żebyś z nim przyszła. To idealna okazja do odegrania się na Maliku.
-Co? On tam będzie?
-Oczywiście, że tak. Są nominowani w 2 kategoriach, wszyscy będą.
-Oh- wydałam z siebie nieokreślony dźwięk i usłyszałam:
-Załóż do niej swoje czarne szpilki od Louboutina i czarną bransoletkę. Zrób mocny makijaż i to wszystko- widać było, że myślami była przy sukience, która teraz leżała na mojej kanapie. –Jutro o 9 reklama, o 19 czerwony dywan, o 20 rozpoczęcie gali. Wszystko jasne?
-Taaa.
-Świetnie. Nie imprezuj dzisiaj, idź wcześniej spać. Cześć- powiedziała i rozłączyła się. Na imprezę humoru i tak nie miałam, więc nie widziałam najmniejszego sensu sprzeciwiania się jej. Popołudnie oraz wieczór spędziłam najbardziej leniwie jak się dało- przed telewizorem. Umówiłam się na jutro z Maxem i zgodnie z zaleceniem poszłam wcześniej spać, więc kiedy przed 8 się obudziłam, byłam wypoczęta i wyspana. Umyłam się, ubrałam i wypiłam kawę. Śniadań nie jadłam w ogóle, bo tak zakładała „dieta” ustalona przez Anne i jakąś dietetyczkę. Nagranie do reklamy było jedną z przyjemniejszych rzeczy jakie robiłam ostatnio zawodowo. Chodzenie z buteleczką perfum w tą i z powrotem nie jest zbyt skomplikowane, a suknia w której je reklamowałam była prześliczna. Po 3 godzinach reżyser był usatysfakcjonowany i zdjęcia się skończyły. Miałam całe popołudnie dla siebie, więc ruszyłam na zakupy. Kilkanaście zaliczonych sklepów, jeszcze więcej kupionych rzeczy i mogłam wracać do domu. Tam się rozpakowałam, zjadłam swój „obiad”, czyli sałatkę grecką i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia. Długa kąpiel, dokładne wysuszenie włosów i wklepanie w siebie kremów i mleczek do ciała, to był dopiero początek. Prawie godzinę spędziłam na wymyślaniu fryzury, a w ostateczności i tak tylko wyprostowałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam sobie mocny makijaż, ze szczególnym uwzględnieniem oczu i ust i poszłam do sypialni założyć sukienkę. Pasowała idealnie i musiałam samolubnie stwierdzić, że wyglądałam w niej świetnie. Makijaż, fryzura, biżuteria i ta sukienka dawały taki efekt, że współczułam Zaynowi, na którym miałam zamiar się odegrać. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, założyłam szpilki i ponownie rozczesałam włosy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-He… WOW- odezwał się Max.
-Podoba się?- zakręciłam się dookoła własnej osi.
-Podoba to mało powiedziane. Wyglądasz zajebiście- stwierdził.
-No i tak miało być.
-Idziemy?
-Tak- odpowiedziałam, chwyciłam torebkę i wyszliśmy. Pod blokiem stał samochód Maxa- stary, czerwony mustang. Zawsze marzyłam o tym, żeby przejechać się takim wozem i teraz moje marzenie się spełniało. Podjechaliśmy pod halę, w której miała odbywać się gala, Max zaparkował samochód i poszliśmy w stronę czerwonego dywanu. Pozowanie do zdjęć nie sprawiało nam żadnych trudności, wręcz przyjemność, ale co się dziwić- oboje pracowaliśmy w modelingu. Nie mogłam powstrzymać zadowolenia, kiedy wiele par oczu wodziło za nami wzrokiem i błyskały flesze aparatów. Zmiana pozycji, chwila pozowania, zmiana pozycji. I tak przez bitą godzinę. Poczułam szturchnięcie i usłyszałam przy uchu:
-Patrz, kto przyszedł- Max delikatnie skinął głową, a ja powędrowałam za jego spojrzeniem. Boże, umrę. Czy on musi tak wyglądać?! Kto się pojawił? Oczywiście Zayn, mój braciszek i ich przyjaciele. Dopiero zaczynali pozowanie, ale najwyraźniej nie zależało im na jakimś wspaniałym wypadnięciu, bo śmiali się i żartowali. Ponownie przeniosłam wzrok na Zayna, a on chyba poczuł, że ktoś się na niego patrzy, bo odwrócił się w moją stronę. Zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu i zrobił zabawną minę. Przeniósł swój wzrok na Maxa, marszcząc brwi i powiedział coś do Liama. Odwróciłam wzrok i zwróciłam się do Maxa:
-Chodź, przywitamy się z nimi.
-Jasne- chwycił moją rękę i poszliśmy w ich stronę. Kiedy zauważyli, że się zbliżamy, już wszyscy obrzucili mnie długim spojrzeniem. Gdy tylko doszliśmy do nich, Liam powiedział:
-Wow, niezła sukienka. Taka.. prowokująca?- powiedział po dłuższej chwili, nie mogąc dobrać odpowiedniego słowa.
-Coś ci się w niej nie podoba?- spytałam retorycznie.- Cześć chłopaki, to moja druga połówka, Max- uścisnęłam mocniej jego rękę i z satysfakcją obserwowałam jak Zayn patrzy na nas z wściekłością.
-Ah, nie wiedziałem, że masz chłopaka- odezwał się wreszcie.
-Nie o wszystkim musisz wiedzieć- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się złośliwie. W trakcie naszej wymiany zdań reszta zdążyła już przedstawić się Maxowi i teraz normalnie rozmawiali.
-To prawda, nie muszę. Lepiej by było, jakbym o kilku rzeczach nie wiedział- odezwał się cicho po dłuższym milczeniu. Nie skomentowałam tego, bo usłyszeliśmy z głośników, że powinniśmy zajmować swoje miejsca. W środku porozstawiane były kilkuosobowe stoliki, każde z wyznaczonym miejscem dla odpowiedniej osoby. Razem z Maxem zostałam poprowadzona do stolika przy którym siedziała już Miranda Kerr i Orlando Bloom oraz Kate Moss ze swoim najnowszym chłopakiem, czy już nawet mężem. Wzrokiem odprowadziłam chłopaków do ich stolika i z satysfakcją stwierdziłam, że idealnie będą widzieli każdy mój ruch. Nie tracąc ani chwili przyciągnęłam do siebie Maxa i pocałowałam delikatnie. Całowanie z nim nie było jakąś największą przyjemnością. Nie to, że nie umiał całować. Całował świetnie, ale robiłam to czysto profesjonalnie, bez żadnych uczuć. Gala się zaczęła i zanim się zorientowałam nadszedł czas na kategorię, w której nominowani byli chłopaki. Oczywiście wygrali. Klaskałam z zapałem i posłałam im ciepły uśmiech. Weszli na scenę, podziękowali i zeszli. Po chwili ponownie na nią weszli, bo wygrali w drugiej kategorii, kończącej już całą galę. Po rozdaniu nagród nadeszła pora na after party. Kilkanaście metrów za halą znajdował się klub, w którym właśnie ta impreza miała się odbywać. Przed pójściem do środka odpięłam pasek i zostałam tylko w czarnej sukience, bez ciągnącego się dołu. Jak się później okazało, ułatwiło to znacznie tańczenie i w ogóle poruszanie się po klubie. Nie chciałam się upić, więc praktycznie cały czas razem z Maxem spędziłam na parkiecie. Po kilkunastu piosenkach stwierdziliśmy, że musimy odpocząć, więc usiedliśmy przy jednym ze stolików. Max poszedł po drinki, a ja obserwowałam tańczących ludzi. Przebiegłam spojrzeniem po stolikach i napotkałam wzrok Zayna. Skinął głową w kierunku toalet, ale nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo pojawił się Max z alkoholem. Wypiłam szybko swojego i powiedziałam, że muszę skorzystać z łazienki. Podniosłam się i kątem oka zauważyłam, że Malik również wstał. Łazienki znajdowały się na tyłach klubu i nie było ich widać z parkietu ani stolików. Korytarz prowadzący do nich był lekko przyciemniany i gdy tylko weszłam w półmrok poczułam szarpnięcie za rękę. Chwilę potem usta Zayna przycisnęły się do moich, mocno na nie napierając.
-Nienawidzę-krótki pocałunek. -Kiedy-kolejne cmoknięcie. -Się-przejechanie językiem po moich wargach. -Mną-rozchylenie moich ust. -Bawisz-nareszcie porządnie wpił się w moje spragnione jego dotyku wargi. Boleśnie popchnął mnie na chropowatą ścianę, przez co oderwałam się od niego.
-Au- jęknęłam.-Może wybierzemy jakieś bardziej romantyczne miejsce?
-Moja sypialnia czy twoja?- warknął zły, że utrzymywałam odpowiednią odległość swoimi wyciągniętymi rękami.
-Twoja jest bliżej- odpowiedziałam i ponownie go do siebie przyciągnęłam. Nie mogłam się oprzeć jego ustom, który smakowały papierosami i alkoholem. Oderwał się ode mnie i pociągnął mnie do tylnego wyjścia. Już po chwili jechaliśmy razem z kierowcą jego zespołu do domu chłopaków.

Ja dodaję rozdział, wy komentujecie - proste, a to podstawa udanej współpracy.
@justfuckshit

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 14.

P!nk- Just Like A Pill

Walenie do drzwi wyrwało mnie z otępienia. Podniosłam się z podłogi i otworzyłam je. Nie zdążyłam się odezwać, a zostałam zbombardowana słowami wypływającymi z ust Anne:
-Jeżeli to przez tego całego Zayna nie pojawiłaś się na castingu to przysięgam, że go zatłukę. To był najważniejszy casting w twoim życiu, ten pokaz mógł otworzyć ci wiele dróg!
-Anne, przestań. Każda sesja, pokaz i nagranie jest najważniejsze w moim życiu i otwiera mi wiele dróg. Nie mam ani siły ani ochoty na pracę dzisiaj, więc daruj mi.
-Co się stało? –spytała spokojniej, wchodząc do środka.
-Nic się nie stało.
-I mam w to uwierzyć, widząc podpuchnięte od płaczu oczy i twój nastrój?- spytała z ironią.
-Nie odwalisz się prawda?
-Odwalę się, ale jak powiesz mi, co się stało- oświadczyła, siadając na kanapie. Usiadłam obok niej, podciągając kolana pod brodę i obejmując się rękami.
-Okej. Powiedziałam Zaynowi, że się w nim zakochałam, a on to całkowicie olał. Zadowolona?
-CO ZROBIŁAŚ?!- krzyknęła.
-To co słyszałaś- powiedziałam cicho. Odetchnęła głęboko i powiedziała:
-Nie możesz się zakochać, Blake. To wszystko zniszczy!
-No to wybacz mi, ale właśnie się zakochałam. Zabij mnie, ale nic z tym nie mogę zrobić.
-Ale…
-Nic się nie zmieni Anne. On mnie nie chce, nie będziemy razem, więc wyluzuj- wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
-Zrobię ci kawę, może poprawi ci humor-podniosła się i ruszyła do kuchni.
-Wolę gorącą czekoladę- zasugerowałam.
-Bombę kaloryczną? Twoja sytuacja jeszcze nie jest na tyle drastyczna, żebyś łamała dietę- syknęła. Wkurzyłam się.
-Mam cię dość! Mam dość ciebie, diety, tej pracy i wszystkiego!- krzyknęłam.
-Oh, dziecko się zdenerwowało- powiedziała tym swoim irytującym tonem.
-Ważę 50 kg! Nic mi się nie stanie jak czasami zjem coś spoza diety!
-Oczywiście, że się stanie. Będziesz gruba i zbrzydniesz. Wybacz kotku, ale nikt nie szuka grubych i brzydkich modelek.
-Nienawidzę cię.
-Ale beze mnie nie byłabyś tu gdzie jesteś teraz.
-Z innym managerem mogłabym być nawet dalej- warknęłam.
-Nie muszę dalej ratować ci tyłka, kiedy się naćpasz, upijesz i nie zdążysz na sesję.
-Taka ciężka praca? Oh, jak mi przykro. Zastanów się tylko, dzięki komu chodzisz w takich ciuchach- spojrzałam na jej ubrania.
-Tylko dlatego wciąż dla ciebie pracuje- odpowiedziała mi podobnym tonem.
-Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Możesz już wyjść- wskazałam na drzwi.
-Oczywiście, że mogę, ale dodam coś jeszcze. Po pierwsze, jutro o 9 pojawiasz się na planie reklamy nowych perfum Chanel. Po drugie, nie zachowuj się jak ciota i nie pokazuj całemu światu, a zwłaszcza Malikowi, że cię zranił. Znajdź sobie kogoś i pokazuj, jaka to jesteś szczęśliwa.
-Max… -mruknęłam.
-Dokładnie, też o nim myślałam. Zrób coś z tym i nie daj mu satysfakcji. A teraz żegnam- powiedziała i wyszła. Gratulowałam sobie tego, że wcześniej wzięłam numer od Maxa i nie musiałam lecieć do klubu, żeby z nim pogadać. Jeden sygnał, drugi…
-Halo?
-Hej Max, tu Blake.
-O, hej! Cieszę się, że dzwonisz- faktycznie to było słychać.- Stało się coś?
-Chciałabym się z tobą spotkać. Oczywiście, jeżeli nie masz innych planów.
-Teraz?- spytał lekko zaskoczony.
-Jak najszybciej.
-Okej, nie ma problemu. Może w parku? –zaproponował.
-Mi pasuje. To za pół godziny w parku niedaleko klubu?
-Jasne. Do zobaczenia- rozłączył się.
No, przynajmniej to mi się udało. Przebrałam się w bardziej wyjściowe ciuchy: szare rurki, czerwony sweterek i brązowe koturny , rozczesałam włosy, pomalowałam się i byłam gotowa. Spakowałam jeszcze potrzebne rzeczy do torebki i wyszłam z mieszkania. Do parku miałam bardzo blisko. Przyszłam przed czasem, więc usiadłam na ławce i przyglądałam się szczęśliwym, zakochanym parom, spacerującym alejkami.
-Hej- usłyszałam głos Maxa i odwróciłam się w jego stronę.
-No cześć. Dzięki, że zgodziłeś się spotkać- uśmiechnęłam się do niego.
-Nie ma problemu i tak mi się nudziło. Co tam chciałaś?
-Mam cię oszukiwać czy powiedzieć prawdę? –spytałam.
-Oczywiście, że powiedzieć prawdę- spojrzał na mnie jak na idiotkę.
-Okej. Chodzi o to, że muszę w tempie natychmiastowym znaleźć chłopaka.
-I?
-I pomyślałam, że może zgodziłbyś się nim być.
-Ustawka?- spytał z niedowierzaniem.
-Można tak powiedzieć.
-Po co ci ten chłopak?
-Jak to?- nie zrozumiałam.
-Bez powodu nie musisz znajdować chłopaka. Jaka jest przyczyna?
-Anne mi kazała- powiedziałam.
-Kłamiesz.
-Nie! – zaprzeczyłam.
-Oczywiście, że kłamiesz- spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
-Cholera jasna Max! Dobra, powiem ci prawdę- syknęłam.
-Słucham- uśmiechnął się szeroko.
-Powiedziałam Zaynowi, że się w nim zakochałam, on w ogóle na to nie zareagował, po prostu mnie olał. Anne stwierdziła, że nie mogę mu dać satysfakcji, że jestem słaba i mnie to zabolało, a poza tym świat też oczekuje ode mnie chłopaka, więc muszę go znaleźć. Zadowolony?
-Nie można było tak od razu?- spytał retorycznie. Nic mu nie odpowiedziałam. –Blake, taki ustawiany związek… Nie wiem czy to jest dobry pomysł.
-Spoko, zrozumiem, jeżeli się nie zgodzisz.
-Nie, nie o to chodzi. Lubię cię i w ogóle… ale nie wiem, czy potrafiłbym udawać.
-Nie musisz, naprawdę. Tylko zaproponowałam, nie zmuszam- uśmiechnęłam się.
-Zrobię to- powiedział po dłuższej chwili. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy dzwonek przychodzącego sms. Wyjęłam telefon z torebki i mnie zamurowało. Po pierwsze: to był sms od Zayna. Po drugie, zawierał taką treść: „W co ty grasz, Blake?”. Jeszcze nie gram, Zayn.
-Cieszę się- uśmiechnęłam się do Maxa.

Co do rozdziału: nie podoba mi się i jest beznadziejny, ale niestety dopadł mnie brak weny.
@justfuckshit

piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 13.


-Po co przyszłaś? –spytał. W jego głosie nie było ani wrogości, ani złości, co bardzo mnie zdziwiło. Był to całkowicie pozbawiony emocji ton.
-Bo… musimy porozmawiać.
-Nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego wcześniej?
-Tak, ale…
-To wyjdź- podniósł się i otworzył mi drzwi.-Zniknij z mojego życia, przecież tego chciałaś tak?
Nie wierzyłam w to, co mówił. Czułam się tak, jakby ktoś wyrywał mi poszczególne narządy, najpierw je wykręcając, a potem mocno ciągnąc. Bolało i to bardzo. Tak jak chciał wyszłam i z oczami pełnymi łez minęłam na schodach Liama. Nie zatrzymałam się słysząc głos brata, nie zwróciłam uwagi na powitania Nialla i Harry`ego. Wyszłam z ich domu i rozpłakałam się na dobre. Boże, co się ze mną dzieje? Płacze przy każdej nadarzającej się okazji, o co chodzi?! Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie i nagle na kogoś wpadłam.
-Ja pierdole, naucz się chodzić! – usłyszałam i zamarłam. Jak pech, to po całości. –No tak, kto inny mógł mi wpaść pod nogi?
-Daruj- warknęłam.
-Oh, czyżby królowa zła płakała?
-Nie udawaj, że mi współczujesz.
-Oczywiście, że ci nie współczuję- powiedział.- Ale widzę, że wychodzisz od nas, więc albo pokłóciłaś się z Liamem, albo Zayn się ogarnął i cię odrzucił. To jak?
-Nie twoja pierdolona sprawa, Tomlinson- ominęłam go i ruszyłam dalej. Teraz dla odmiany nie płakałam, ale ledwo powstrzymywałam się od zniszczenia czegoś lub pobicia kogoś. Nogi same poniosły mnie do klubu Maxa. Na moje szczęście stał za barem.
-Upij mnie do nieprzytomności, bo mam dość tego życia- jęknęłam, siadając przy barze.
-Wiesz, że to nic nie zmieni? Alkohol tylko pogorszy sprawę.
-Mam to w dupie. Chcę się upić.
-Lepiej powiedz, co się stało- uśmiechnął się zachęcająco.
-Hm, pomyślmy. Przespałam się z Zaynem, on mnie kocha, ja go nie. Przed chwilą chciałam z nim pogadać, ale mnie wyrzucił i jest mi z tym zajebiście źle. Teraz mnie upijesz?
-Blake, czasami jesteś taka głupia- pokręcił z politowaniem głową.
-Cieszę się, że już wyraziłeś opinię o moim stanie umysłowym, ale naprawdę potrzebuję się upić.
-Nie, nie potrzebujesz się upić.
-Lepiej wiem czego potrzebuję- warknęłam zła.
-Jako postronna osoba stwierdzam, że pomimo tego co mówisz, zakochałaś się w tym Zaynie i nie chcesz tego sama przed sobą przyznać.
-Nie zakochałam się w nim!- zaprotestowałam.
-I dlatego, że go nie kochasz, rozpadasz się na miliony kawałeczków? Dlatego jest ci tak strasznie przykro, że cię wyrzucił?
-Bawisz się w jebanego psychologa?
-W zasadzie to jestem psychologiem. Skończyłem psychologię w tym roku- roześmiał się.
-Nienawidzę cię.
-Wiem. Ale ty wiesz, że mam rację- spojrzał mi głęboko w oczy.
-YH! – wydałam z siebie nieokreślony dźwięk, machnęłam ręką i wyszłam z klubu. Miał rację? Nie. Nie kochałam Zayna. Lubiłam go, ale nie kochałam. Miał rację, że się rozpadałam i było mi przykro. Boże, co za człowiek! Weszłam do swojego mieszkania i się załamałam. Przypomniałam sobie o postanowieniu posprzątania i niestety musiałam to zrobić. Zaczęłam od sypialni, wywalając wszystko i dokładnie układając. Po 2 godzinach skończyłam, sypialnia lśniła czystością, a w szafkach nie było jak zwykle wrzucone, tylko ładnie i równo poukładane. Włączyłam pralkę i zaczęłam ogarniać łazienkę. Po łazience przyszła kolej na salon i kiedy go skończyłam, nie miałam już siły na nic więcej. Kuchnie zostawiłam sobie na inny dzień, mieszkanie i tak aż biło po oczach czystością. Spojrzałam na zegar i przeraziłam się. Dochodziła 22, czyli cały wieczór poświęciłam na sprzątanie. Włączyłam telewizor, akurat leciała „Szkoła uczuć”. Świetny film, dający wiele do myślenia. Co zaczynało być u mnie normalne, popłakałam się na koniec. Ale też uświadomiłam coś sobie. Było po północy, ale nie zwracając na to uwagi założyłam bluzę i wyszłam z mieszkania. Moje serce i nogi przejęły kontrolę nad mózgiem i po kilku minutach stałam przed drzwiami domu chłopaków. Zadzwoniłam dzwonkiem raz, drugi. Miałam nadzieję, że jeszcze nie śpią, ale nikt nie otwierał. Zrezygnowana odwróciłam się od drzwi, gdy te się otworzyły.
-Blake?- usłyszałam głos Nialla.
-Niall- westchnęłam.- Cześć.
-Coś się stało?
-Tak ja… ja muszę… muszę porozmawiać z Zaynem- wydusiłam z siebie.
-Nie ma Zayna.
-Co?- nie ukrywałam zaskoczenia.
-Wyszedł zaraz po tobie i jeszcze go nie ma.
-Aha-kolejna porażka. Kiedy ja się odważyłam, to go nie ma.
-Możesz na niego poczekać u niego w pokoju- zaproponował.
-Tak..Chętnie- pokiwałam głową i weszłam do środka. W pokoju Malika już nie było tyle dymu, co wcześniej, ale nadal było go czuć. Usiadłam na łóżku i czekałam. W ciągu godziny się nie pojawił, a ja byłam coraz bardziej senna. Stwierdziłam, że nic się nie stanie, jeżeli się położę, a gdy tylko to zrobiłam, zasnęłam.
Obudziły mnie ostre promienie słońca, wpadające przez okno. Byłam przykryta kocem i nadal leżałam w łóżku Zayna. Podniosłam się i spojrzałam na zegarek, stojący przy łóżku: 10:15. Mam 2 godziny do castingu, zdążę. Złożyłam koc i cicho otworzyłam drzwi. Cała odwaga z nocy ze mnie uleciała, marzyłam tylko o wyjściu niezauważoną. Cichutko zeszłam po schodach i już dochodziłam do przedpokoju, kiedy z kuchni wyszedł On.
-Blake- szepnął. –Uciekasz.
-Ni.. Tak- potwierdziłam, patrząc w jego smutną twarz.
-Czemu?
-Bo ja nie mogę… nie mogę- powtórzyłam bezsensownie.
-Po coś tu przyszłaś w nocy. Spałaś w moim łóżku. Po co przyszłaś?- spytał.
-Nie mogę, Zayn- powtarzałam jak mantrę.
-Wolisz uciec?
-Ta..Nie. Nie, nie mogę uciec. Muszę ci to powiedzieć, bo inaczej nigdy się na to nie zdobędę- powiedziałam tak szybko, że wątpiłam, czy to zrozumiał. Kiwnął lekko głową i wskazał na schody.
-Może porozmawiamy u mnie w pokoju?- zgodziłam się i znowu wróciłam na górę. Zayn usiadł na swoim łóżku, a ja zaczęłam chodzić w tą i z powrotem. Nerwowo wykręcałam palce, zaschło mi w ustach.
-Blake? Spokojnie, nic ci nie zrobię.
-Ja wiem, ale boję się, że to ja ci coś zrobię- powiedziałam cicho.
-Potrafię się obronić.
-Ja też tak sądziłam, ale jednak nie umiałam.
-Ktoś ci zrobił krzywdę?- spytał zaniepokojony.
-Sama sobie zrobiłam krzywdę.
-Jak? Blake, co zrobiłaś?- wyprostował się na łóżku.
-Ja… zakochałam się w tobie- szepnęłam. Wiedziałam, że usłyszał. Widziałam to po jego reakcji. Momentalnie zesztywniał, a jego twarz przestała wyrażać jakiekolwiek emocje. Czekałam na jakąkolwiek odpowiedź, na cokolwiek. Nie doczekałam się. Wyszłam z jego pokoju spokojnie, bez żadnych emocji. Obyło się bez trzaskania drzwiami, krzyków i płaczu. Całą drogę do swojego mieszkania uparcie wmawiałam sobie, że nic się nie stało i nie mam powodów do załamania się. Udało się- do drzwi swojego mieszkania nie uroniłam ani jednej łzy. Ale w środku już przestałam grać, rozpłakałam się na dobre.
@justfuckshit


czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 12.

Lawson- When she was mine

-Blake do cholery, skup się!
Krzyk fotografa wyrwał mnie z zamyślenia. Nie potrafiłam normalnie pracować, wciąż myślałam o tej durnej karteczce… W sumie Zayn napisał tylko to, co sama o sobie wiedziałam, ale nie dawało mi to spokoju.
-Uśmiechnij się, głowa wyżej! Spójrz w lewo, tak dokładnie tak!- takie polecenia leciały od bitych 2 godzin, ale jak powiedziała Anne przed sesją „to jedna z ważniejszych w twoim życiu”. To znosiłam je pokornie, co innego mogłam zrobić? Nogi mnie już bolały od niewygodnych, za małych szpilek, ubrania wcale nie były „piękne i stylowe” jak głosiła reklama, a fotograf nie należał do najmilszych osób.
-PRZERWA!- ryknął, kiedy kolejny raz wyszło złe zdjęcie. Zeszłam z planu i podeszłam do Anne, która stała z kubkiem kawy dla mnie. Chwyciłam go i praktycznie od razu wypiłam.
-Nie wytrzymam. Jeszcze jeden taki fotograf, a będę wolała pracę w McDonaldzie!
-Przesadzasz. Ta sesja pojawi się we wszystkich krajach ze sklepami New Yorker. Daj z siebie wszystko, dostaniesz za nią kupę kasy i będziesz miała jeszcze więcej zleceń.
-Yhh! Tylko dlatego, że widziałam pokaźną sumkę na umowie to to dokończę.
-Wspaniale!- klasnęła w ręce zadowolona. –Jak po wczorajszej imprezie? Szybko się zwinęłaś.
-Świetnie- warknęłam spięta.
-Chyba jednak nie tak świetnie. Są 2 możliwości. Albo kogoś zaliczyłaś i ten ktoś to nie ten, kogo chciałaś zaliczyć, albo kogoś zaliczyłaś, a ten ktoś nie spełnił twoich oczekiwań. Więc?
-Jestem dziwką? – spytałam, olewając jej wcześniejsze pytanie.
-Zadajesz mi to pytanie regularnie, a ja wciąż odpowiadam to samo: bierzesz kasę za seks? Nie? To nie jesteś dziwką.
-Ale…
-Blake to, że sypiasz z wieloma kolesiami i nie masz chłopaka, to nie znaczy, że jesteś dziwką. Wolisz korzystać z życia, a nie siedzieć w domu z jednym chłopakiem!- powiedziała i kiedy nic nie odpowiedziałam, dodała- kogo zaliczyłaś?
-Zayna.
-O KURWA!- krzyknęła.-Dobrze wiesz, że…
-Zaliczam wszystkich przyjaciół mojego brata?- przerwałam jej. –Wiem.
-Nie, nie o to mi chodzi. Miałaś nie spać z Zaynem, przecież to twój jedyny przyjaciel!
-No to najwidoczniej już nim nie jest, bo też twierdzi, że jestem dziwką- powiedziałam i w tym samym czasie usłyszałam:
-Koniec przerwy!
Nie czekałam na odpowiedź Anne, tylko wepchnęłam jej kubek w ręce i wróciłam na plan. Fotograf albo wyluzował, albo coś wziął na uspokojenie, bo reszta sesji minęła szybko i w dosyć przyjaznej atmosferze. Po 16 byłam wolna i wracałam spacerkiem do domu, kiedy dostałam sms od Liama. „Wpadnij do mnie, musimy pogadać”. Postanowiłam najpierw się przebrać, bo zrobiło się chłodno, więc przyspieszyłam tempo i już po kilku minutach byłam w swoim mieszkaniu. Mieszkanie jak mieszkanie, małe ale własne. Nie potrzebowałam dużego apartamentu, bo przecież mieszkałam sama, a sprzątać nie lubiłam. W zupełności wystarczała mi sypialnia, łazienka, kuchnia i salon. Było luźno, ale bez przesady. Nowoczesne mieszkanie, stylowo urządzone- jedyne miejsce, gdzie mogłam być naprawdę sobą. Sąsiedzi młodzi i tolerancyjni, nie zwracali uwagi na to, kiedy wracam, z kim i w jakim stanie, w przeciwieństwie do sąsiadów w poprzednim bloku. Rozejrzałam się po mieszkaniu i stwierdziłam, że jak wrócę to muszę tu posprzątać, bo coraz mniej to przypominało dom, a coraz bardziej śmietnik. Wybrałam czarne rurki, czerwoną koszulkę i białą bluzę oraz czerwone conversy, wyjęłam z torebki telefon i kasę i wyszłam z mieszkania. Droga do domu Liama i chłopaków zajmowała mi zazwyczaj około 15 minut, nie więcej. Teraz pewnie też by tak było, gdybym w połowie drogi nie zwolniła i praktycznie się wlokła. Uświadomiłam sobie, że przecież tam będzie Zayn, a nie wiem jak spojrzę mu teraz w twarz.
-Blake, nie jesteś ciotą, nie boisz się takich rzeczy!- ochrzaniłam sama siebie i przyspieszyłam tempa. Już po chwili stałam pod ich drzwiami i dzwoniłam dzwonkiem. Słyszałam jak głęboki dźwięk rozchodzi się po całym domu i jak Liam krzyczy „To do mnie!”. Otworzył drzwi i praktycznie siłą wciągną mnie do środka.
-O co…
-Cicho. Chodź na górę- uciszył mnie i skierował się na górę do swojego pokoju. Nie wiedziałam o co chodzi, więc kiedy tylko zamknął drzwi warknęłam:
-Co chciałeś?
-Milej proszę. Musimy pogadać.
-Po to tu przyszłam, ale do rzeczy. Nie mam dla ciebie całego dnia.
-Okej, więc będę walił prosto z mostu. Na pewno nie masz nic wspólnego z tym, że Zayn wrócił w środku nocy zalany w trupa i jedyne, co był w stanie nam powiedzieć to to, że „nie ma już po co żyć?”– syknął, patrząc na mnie ze złością.
-Jakiej odpowiedzi oczekujesz?
-Prawdy Blake. To mój najlepszy przyjaciel i jeżeli coś mu zrobiłaś…
-To co mi zrobisz? Wyzwiesz, skrzyczysz?
-Dobrze wiesz, że nie. Po prostu… przecież wy też się przyjaźnicie!
-Poprawka „przyjaźniliśmy”- sprostowałam.
-Co się stało dzisiaj w nocy? – spytał po dłuższej chwili.
-Spałam z nim, zgodnie stwierdziliśmy, że jestem dziwką i wyszedł z mojego mieszkania. Gwarantuję ci, że jak wychodził był trzeźwy.
-Blake!
-Daruj mi kazania o tym, jaka to jestem zła i puszczalska. Dobrze to wiem, nie musisz mi przypominać.
-Zraniłaś go czymś, a mi nie mówisz całej prawdy.
-Nie ma pra…- zaczęłam, ale przerwało mi gwałtowne otwarcie drzwi.
-Liam, masz może… Blake?- kiedy Zayn mnie zobaczył jego mina była bardzo zabawna. Nie wiem tylko czemu się cała spięłam na jego widok. – Ymm, nie będę wam przeszkadzał.
-Zayn!- krzyknęłam za nim, ale już go nie było.
-Nie wciskaj mi kitów, że wszystko jest okej- powiedział Liam.
-Nic nie jest okej.
-Tak! Pierwszy punkt do osiągnięcia sukcesu zaliczony. Przyznałaś się, że nic nie jest okej.
-Punkt? Sukces? To ŻYCIE, Liam, ŻYCIE. Tu się improwizuje, a nie kalkuluje.
-Jak widzisz ja kalkuluje i wychodzę na tym lepiej niż ty.
-Nie sądzę.
-A ja jestem o tym przekonany. Ale to nie jest najważniejsze. Wstaniesz teraz i pójdziesz do Zayna, który pewnie znowu się zamknął u siebie i z nim pogadasz.
-Ale…
-BLAKE! Macie o czym gadać, macie co sobie wyjaśniać i na pewno coś was łączy, bo jakby było inaczej, ani on nie były taki zdołowany, ani ty nie zachowywałabyś się tak jak teraz.
-A jak ja się niby zachowuje?
-Proszę cię. Zawsze jak się z kimś przespałaś to było tylko „dobry był” albo „słaby był” i koniec tematu. A teraz rozwalasz to na drobne kawałeczki, wszystko analizujesz i przeżywasz- powiedział, a ja niestety musiałam mu przyznać rację. –Idź –popchnął mnie z łóżka, za co zgromiłam go spojrzeniem i wyszłam z jego pokoju. Pokój Malika znajdował się na drugim końcu korytarza, ale pokonałam go szybko, bojąc się, że jeżeli zwolnię choć troszkę to się rozmyślę. Zapukałam i pomimo tego, że nie słyszałam odpowiedzi popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Od razu o mało co się nie udusiłam. Cały pokój był w dymie papierosowym, śmierdziało petami i alkoholem. Praktycznie nie było nic widać przez ten dym. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do niego szybko zlokalizowałam Zayna. Siedział przy swoim wielkim oknie na parapecie i palił kolejnego peta. Miał słuchawki na uszach, nie wiedział, że weszłam. Podeszłam do niego i wyciągnęłam mu papierosa spomiędzy palców. Nareszcie mnie zauważył. Spojrzał tymi swoimi ślicznymi, czekoladowymi oczami prosto w moje i już wiedziałam, czemu tak dziwnie się zachowywałam.
@justfuckshit

środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 11.

P!nk- Blow Me (One Last Kiss)

Z zapałem oddałam pocałunek. Nikt jeszcze nie całował mnie z taką namiętnością, a zarazem brutalnością jak Zayn. Rękami objęłam jego szyje, a jego dłonie wylądowały na moich biodrach. Rozchyliłam wargi, pogłębiając pocałunek i czułam, jak Malik uśmiecha się z satysfakcją. Był ode mnie wyższy, więc żeby się nie schylać posadził mnie na blacie i z jeszcze większym zapałem powrócił do całowania. Zatopiłam palce w jego włosach i delikatnie pociągnęłam za nie. Pomimo tego, że całowałam się z nim po raz pierwszy już lubiłam to robić. Sprawiało mi to niesamowitą przyjemność i było bardzo nakręcające. Odsunęłam się od jego ust, żeby złapać oddech, a on spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Nie wytrzymałam i ponownie zatopiłam się w jego ustach. Zayn przygryzł moją wargę na co jęknęłam z zadowoleniem. Zaplotłam nogi wokół jego bioder, a on trzymając mnie za pośladki skierował się do jednej z kabin. Wiedziałam co się zaraz stanie, ale w tej chwili byłam tak na niego napalona, że nie myślałam o konsekwencjach. Malik też tego chciał, dokładnie widziałam odznaczający się materiał jego spodni. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, kiedy do łazienki ktoś wszedł.
-Blake?! Zayn?! – wydarł się Liam.- Czy was pojebało?!
-O co ci chodzi?- spytałam wkurzona, że ktoś przerwał nam w takim momencie.
-Zamierzasz zaliczyć wszystkich moich przyjaciół!? – krzyknął. Zabolało, zabolało jak cholera. Momentalnie oczy zaszły mi łzami, popchnęłam go w drzwiach i wybiegłam z łazienki. Usłyszałam jeszcze jak Zayn krzyczy moje imię, ale nie zwracałam już na to uwagi. Przepychając się wśród gości chciałam jak najszybciej wyjść z tego cholernego klubu. Już przy drzwiach ktoś złapał mnie za rękę. To Max próbował mnie zatrzymać.
-Co się stało?
-Nic. Daj mi spokój- wyrwałam rękę i wybiegłam na dwór. Było zimno, siąpił deszcz. Szybkim krokiem szłam w stronę swojego mieszkania i idealnie wyrobiłam się przed największym deszczem. Weszłam do mieszkania i ciężko dysząc zjechałam po drzwiach i oprałam się o nie. Płakałam. Tak, ja Blake Payne płakałam. Rzadki widok. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam najmniejszej ochoty otwierać, więc udawałam, że mnie nie ma.
-Blake otwórz!- usłyszałam głos Zayna.- Otwieraj albo wyważę drzwi!
Wiedziałam, że może to faktycznie zrobić, więc wstałam i otworzyłam te cholerne drzwi. Zastawiłam je jednak tak, żeby nie wszedł do mieszkania.
-Wpuść mnie.
-Nie. Co chcesz? – spytałam.
-Musimy pogadać.
-Nie mamy o czym gadać. Oprócz tego, że prawie się pieprzyliśmy nic nas nie łączy- powiedziałam brutalnie. Widziałam, że go to zabolało, bo jego twarz teraz wyrażała ból.
-Liama poniosły emocje, nie chciał tego powiedzieć.
-Ale powiedział prawdę. Przespałam się z Louisem, mało brakowało, żebym pieprzyła się z tobą w łazience, więc proszę cię, nie wmawiaj mi, że nie miał racji- powiedziałam z ironią.
-Z Louisem cię nic nie łączyło…
-Z tobą też mnie nic nie łączy. To ty mnie kochasz, nie ja ciebie- warknęłam. Chłopak zesztywniał, a na jego twarzy pojawił się jeszcze większy grymas bólu. –Nadal chcesz rozmawiać?
-Tak- odpowiedział po dłuższej chwili.
-Powiem ci tylko jedno. Odkochaj się, bo nie wyjdziesz dobrze na tej miłości.
-Wpuść mnie i porozmawiajmy normalnie.
-Nie wpuszczę cię, bo robiąc to, zrobiłabym ci nadzieję. We mnie nie można się zakochać, Zayn. Będę cię raniła każdego dnia i to każdego dnia coraz mocniej. Zniszczę wszystko, co jest w tobie dobre, bo ja nie potrafię kochać. Nie chcę żebyś się zmieniał, więc odkochaj się i traktuj mnie jak siostrę swojego przyjaciela, nikogo więcej.
-A jeżeli mimo wszystko chcę spróbować?
-To popełniasz największy błąd swojego życia. Zapomnij o mnie i zakochaj się w kimś odpowiednim.
-Nie chcę!
-Nie bądź debilem Zayn! Naprawdę chcesz cierpieć?! – wkurzył mnie.
-To ty twierdzisz, że jesteś taka zła i że ludzie przez ciebie cierpią! A ja wiem, że bez ciebie moje życie nie ma najmniejszego sensu!
-Widziałeś co zrobiłam Louisowi i Eleanor?! Widziałeś!?
-Widziałem! I co? Może ja też chcę przez takie coś przejść, żeby tylko spędzić z tobą kilka najlepszych chwil mojego życia!
-Zgłupiałeś. Jakich najlepszych chwil?! Ja wszystkich ranię Zayn, wszystkich!
-Nie prawda- po raz kolejny dzisiaj poczułam jego usta na swoich. Potrzebowałam tego jak tlenu, pomimo tego, że od tak niedawna znam ten dotyk uzależniłam się od niego. Chłopak wykorzystując moje rozkojarzenie wepchnął się do mieszkania, zatrzaskując drzwi za sobą. Przycisnął mnie do ściany, całując brutalnie, a jego dłonie wędrowały po moich plecach. Po chwili moja sukienka została rozpięta i opadła na podłogę, podobnie jak jego koszula. Wciąż się całując i obijając o ściany trafiliśmy do mojej sypialni. Zayn pozbył się spodni i został w samych bokserkach. Nie ma co zaprzeczać, ciało miał zajebiste. Przejechałam opuszkami palców po jego klacie, a on zadrżał. Zaśmiałam się lekko, za co zostałam popchnięta na łóżko i przygnieciona przez jego ciężar. Sprawnie pozbył się mojej bielizny i scałował ścieżkę od mojej szyi po uda. Kiedy przyssał się do mojej szyi z zamiarem zrobienia malinki, odepchnęłam go i syknęłam:
-Jutro mam sesję- spojrzał na mnie zamglonym z podniecenia spojrzeniem i ruszył z pocałunkami dalej. Od samego dotyku jego ust praktycznie byłam na szczycie, nie wyobrażałam sobie, co będę czuła kiedy przejdzie do rzeczy. Już po chwili miałam okazję się przekonać, kiedy zdejmując bokserki spytał:
-Bierzesz pigułki?
-Taak.
-Świetnie, nienawidzę tego lateksowego wdzianka- powiedział i odrzucił spodnie, z których najprawdopodobniej chciał wyjąć prezerwatywę. Przyciągnął mnie do siebie, mocno całując i językiem przejeżdżając po moich wargach. Rozchyliłam je posłusznie wpuszczając jego język do środka i po chwili jęknęłam głośno, czując jak gwałtownie we mnie wszedł. Nie bawił się w powolne ruchy, od razu przeszedł do rzeczy. Oboje głośno wyrażaliśmy nasze emocje. Poruszał się szybko, a ja wiłam się pod nim, co chwila uciszana przez jego pocałunki. Lepszego seksu nigdy nie uprawiałam, to było genialne. Pierwsza doszłam ja, zaraz po mnie Zayn. Opadł na mnie, a po chwili przeturlał się i położył obok.
-To było zajebiste- wydyszał, wciąż nie równo oddychając. Próbowałam uspokoić swój oddech, co średnio mi się udawało. Podniósł się na ręku i próbował mnie pocałować, ale odwróciłam głowę tak, że trafił w policzek. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co jest?
-Przeleciałeś mnie, koniec przygody.
-O czym ty mówisz? – usiadł na łóżku, podobnie jak ja.
-Nie o to chodziło? Zaliczyłeś mnie, możesz pochwalić się kumplom.
-Oczywiście, że nie!
-Daruj sobie. Dobrze wiem, jaką mam reputację, więc nie udawaj, że jest inaczej. Wszyscy uważają mnie za dziwkę, czemu miałbyś być wyjątkiem? – spytałam retorycznie, sięgając do szafki po skręta. Podpaliłam i zaciągnęłam się. Po kilku minutach, kiedy nadal tylko patrzył i nic nie powiedział dodałam- No właśnie, nawet nie wiesz co odpowiedzieć. Kulturalnie proszę, żebyś wyszedł- podniosłam się i zniknęłam w łazience. Kiedy wyszłam z niej po kilku minutach już go nie było. Zamiast tego na łóżku zobaczyłam kartkę „Może faktycznie jesteś dziwką”.
@justfuckshit

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 10.


-Czego?- przywitałam się wyjątkowo miło z czekającą już Chloe.
-Oh, hej. Usiądź-wskazała na krzesełko przy stoliku. Usiadłam sztywno i spojrzałam pytająco.
-Powiesz nareszcie o co chodzi?- spytałam po dłuższej chwili.
-Po to cię tu ściągnęłam. Nie uwierzysz, kto odwiedził mnie w redakcji z samego rana.
-Kto?
-Eleanor Calder i Zayn Malik.
-Co!?—krzyknęłam I znacznie ciszej dodałam- Żartujesz?
-Nie.
-Co od ciebie chcieli?
-Żebym wydała oświadczenie, że wszystko wymyśliłam.
-Ale po co? Eleanor rozumiem, ale Zayn?
-Naprawdę jesteś tak głupia? Zabujał się i próbuje ratować twój wizerunek.
-Jasne, a ja mam w to uwierzyć.
-Nie musisz. Powiedziałam ci, bo dzięki tobie dostałam awans. Z tą wiedzą rób co chcesz.
-Z pewnością tak zrobię. A teraz żegnam, twój czas się skończył-oznajmiłam i wyszłam, nie czekając na odpowiedź.
Następny dzień, a zwłaszcza jego wczesne godziny można sklasyfikować jako „całkowita kompromitacja”. Nagranie teledysku z Cheryl było najgorszą rzeczą, jaką kiedykolwiek robiłam. Piosenkarka z pozoru słodziutka i milutka, w rzeczywistości była wrednym tyranem. Męczyła 7 osób przez 10 godzin do 2, słownie DWÓCH scen z naszym udziałem. Kiedy przed 18 wróciłam do domu byłam wykończona i wkurzona. Po długiej kąpieli i smacznej obiadokolacji mój humor troszkę się poprawił. Wypiłam jeszcze mocną kawę i nim się obejrzałam dochodziła 21. Zaczęłam wybierać swój strój na imprezę i po dłuższej kłótni ze swoim drugim ja, wybrałam beżową obcisłą sukienkę na ramiączkach do połowy uda i neonowe szpilki. Rozpuszczone włosy, mocny makijaż i mogłam zdobywać świat. Jednak dobra impreza nie mogła się zacząć bez wciągnięcie działki białego proszku. Wysypałam odrobinę z przygotowanej na imprezę torebeczki, którą miałam dać przed wejściem Maxowi, rozdzieliłam na dwie równe części i pochyliłam się nad nimi. Zatkałam jedną, a potem drugą dziurkę od nosa i już po chwili amfetamina wędrowała po moim organizmie. Wyszłam z mieszkania i szybko złapałam taksówkę. Przed klubem byłam dokładnie za 10, dałam magiczną torebeczkę Maxowi i weszłam głównym wejściem. Po chwili zaczęli się schodzić goście, wszyscy milusi i przesłodcy. „Szczere” życzenia i drogie prezenty- tak mogę opisać pierwsze minuty imprezy. Odnalazłam Liama i przy odśpiewanym „Happy Birthday” wypiliśmy pierwszy kieliszek alkoholu. Mój dopalacz zaczynał działać, więc wyluzowana i rozbawiona podchodziłam do gości, których znałam i chętnie z nimi rozmawiałam. Impreza się rozkręcała i większość ruszyła na parkiet. Wyszłam razem ze swoimi znajomymi i wszyscy razem tańczyliśmy, gdy poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam przystojnego bruneta, niestety mi nie znanego. Zaczęłam z nim tańczyć, czując jak jego ręce zjeżdżają z moich pleców na pośladki i tam się zatrzymują. Nasz taniec był coraz bardziej wyzywający, ale nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. W głowie mi szumiało, miałam bardzo dobry humor i opóźnione reakcje– czyli najnormalniej w świecie byłam na haju. Kątem oka zauważyłam Zayna, wpatrującego się w nas, ale gdy odwróciłam się, żeby go lepiej widzieć, zmienił pozycję. Kilka minut tańca z seksownym brunetem i powrót do baru po następną dawkę alkoholu. Na moje szczęście, albo nieszczęście za barem stał Max.
-Heeeeeeeeeej! Zrób mi jak najmocniejszego drinka, proszę- uśmiechnęłam się słodko.
-Chcesz złapać zgona?
-Kotku, ty mnie nie znasz. Ja mogę bardzo dużo wypić.
-Nie wątpię. Proszę- podał mi całkiem ładnie wyglądającego drinka. Usiadłam przy nim i zaczęłam go pic. – Smakuje?
-Pyszny!
-2 kieliszki czystej- przy mnie usiadł Andy, przyjaciel Liama.- Co tam Blake?
-Nic ciekawego. Świętuję jak widać haha- zaśmiałam się i spojrzałam na niego pytająco, kiedy podał mi jeden kieliszek.
-Ze mną się nie napijesz?
-Z tobą zawsze, ale wciąż pamiętam poprzednie razy.
-Masz większe jaja niż twój brat, z kimś muszę pić.
-Oh dzięki ci. Dobrze wiesz, że Liam nie może.
-Wiem wiem. Nie ważne- przechylił kieliszek i wypił wszystko na raz bez popitki. Zawsze mu tego zazdrościłam, nawet się nie skrzywił! Zrobiłam to samo, oczywiście krzywiąc się niemiłosiernie i szybko popiłam swoim niedopitym jeszcze drinkiem.-Zatańczysz?
-Chętnie- zgodziłam się i po chwili pokazywaliśmy swoje umiejętności na parkiecie. Z Andym nie dało się normalnie tańczyć. Już po chwili byłam okręcana w powietrzu, przerzucana nad głową i o mało co nie zwymiotowałam. Kiedy piosenka się skończyła szybko oddaliłam się do stolika, przy którym siedział Harry z Zaynem.
-Nie wyrywacie? –roześmiałam się, a Harry spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
-Nie ma kogo, a ciebie z szacunku nie wyrwę- odpowiedział.
-Haha, dzięki. Zayn? – zwróciłam się do chłopaka, który nie odezwał się nawet słowem. Podniósł wzrok i po samych oczach zobaczyłam, że był całkowicie trzeźwy.
-Nie mam ochoty- wyjaśnił sucho i wrócił do obserwowania tańczących lasek. Olałam ich i wróciłam do baru. Poczekałam, aż Max będzie wolny i odezwałam się:
-Daj mi.
-Już?!
-A na co mam czekać? Chcę teraz.
-Blake…
-Max, nie masz mi prawic kazań, tylko pilnować towaru. Więc teraz daj mi działkę i odwal się.
-Chodź do tylniego wyjścia.
Wyszłam tam gdzie mi kazał i po minucie się pojawił. Dał mi odsypaną działkę, uśmiechnęłam się z wdzięcznością i poszłam do łazienki. Sprawdziłam czy nikogo nie ma, położyłam na blacie przy lustrach i zaczęłam wciągać. W trakcie wdychania 2 porcji, drzwi się otworzyły. Szybko dokończyłam i wyprostowałam się. Po chwili zostałam przyparta do ściany. Przede mną stał Zayn.
-Pojebało cię?! Mówiłaś, że z tym skończyłaś!
-To zaczęłam na nowo?
-To prowadzi do śmierci Blake!
-Nie praw mi kazań, bo prędzej ty umrzesz od petów niż ja od amfy!
-Świetnie, zabij się. Przedawkuj i umrzyj, bo przecież nikomu na tobie nie zależy!
-A komu zależy? Liamowi? Ma przeze mnie same problemy. Anne? Tak, jej zależy. Przecież to dzięki mnie ma kasę na nowe ubrania od Prady. Ups, więcej osób nie obchodzę.
-A Harry? Niall? ja?
-Harry? Harry jest słodki, ale tylko tyle. Niall od dawna ma mnie w dupie, a ty jesteś od jakiegoś czasu obrażony. Więc droga wolna, można umierać.
-Naprawdę nic nie rozumiesz!?
-Co mam rozumieć?
-Idiotko, ja cię kocham, a ty się niszczysz!
-No patrz, mówisz to już drugi raz. A nie, sorry, wtedy było „kochałem cię”. Teraz mnie kochasz? To czemu tak długo ze mną nie rozmawiałeś, czemu mnie olewasz?!
-Bo byłem na odwyku.
-Co? Przecież ty nie ćpasz.
-Odwyku od ciebie- powiedział i brutalnie przycisnął swoje usta do moich.
@justfuckshit

niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 9.

Byłam wściekła do granic możliwości. Czułam się oszukana i wykorzystana. Oparłam się o drzwi, ciężko oddychając i podniosłam leżącą na ziemi gazetę. Dokładnie przeczytałam cały artykuł, a moja wściekłość jeszcze bardziej się pogłębiła. Ta cała Chloe nie zmieniła nawet jednego słowa w mojej wypowiedzi! Miała dyktafon czy co? Za główny cel postawiłam sobie odnalezienie jej i zabicie. Ale nie teraz, teraz liczyła się moja kariera. Musiałam się zbierać na sesję, więc zrobiłam sobie mocną kawę, wykąpałam się i ubrałam w bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki. Pijąc trochę wystudzony już napój włączyłam laptopa, żeby zorientować się czy dużo osób czytało ten wywiad. Niestety, każda strona plotkarska o jakimkolwiek znaczeniu w świecie cytowała jakiś fragment, mój Twitter był tym zawalony i nawet mój braciszek i jego przyjaciele postanowili to skomentować. Najwięcej mojej uwagi przykuł tweet Zayna „Nie oceniajcie jej po jednym wywiadzie. Nie znacie jej, więc się nie wypowiadajcie”. Myślałam, że jest na mnie obrażony, a tu taka akcja. Chciałam mu odpisać, ale przez przypadek zerknęłam na zegarek i się przeraziłam. Za 20 minut rozpoczynała się sesja, a dzisiaj nie było takiej opcji, żebym się spóźniła. Szybko wygrzebałam z szafy ulubione koturny i wyszłam z domu. Na miejscu pojawiłam się idealnie z wysiadającym z samochodu Maxem. Nie zdążyłam dojść do garderoby, kiedy złapała mnie Anne.
-Nie wiem, co wtedy brałaś i nie interesuje mnie to, ale kocham cię.
-Co?- spytałam zdziwiona.
-Ten wywiad to cudo. Nie wyobrażasz sobie, ile osób dzwoniło do mnie z prośbami o sesję czy nagranie!
-Naprawdę?
-Nie żartowałabym w ten sposób. To było genialne posunięcie Blake, rzadko ci się zdarza tak pomyśleć. Masz już zajęte terminy przez najbliższy miesiąc, wywiady, teledyski, sesje i pokazy! Czy to nie cudowne?
-Moment. Dlatego, że po pijaku zwierzyłam się jakieś obcej lasce ludzie chcą mnie u siebie?
-No! Twoje notowania wzrosły o ponad 250% od rana, a jest dopiero 13!
-WOW.
-Ale wszyscy zastrzegają sobie jedno. Nie możesz się zmienić.
-To znaczy?
-Nadal masz być niegrzeczną dziewczynką, no wiesz: picie, ćpanie, palenie. Masz być wyzywająca, konsumenci na to lecą.
-Nie zamierzam się zmieniać. A teraz sorry, muszę się przygotować do sesji.
Odeszłam od niej i oddałam się w ręce makijażystek i fryzjerek. Pogoda zdecydowanie dopisywała, fotograf miał dobry humor, z Maxem się dobrze współpracowało, więc po 2 godzinach byliśmy wolni. Kiedy wychodziłam już w swoich ciuchach z garderoby, ponownie dopadła mnie Anne.
-Właśnie sobie uświadomiłam, że pewnie nie pamiętasz o jutrzejszej imprezie?
-Jakiej im… JUTRO MAM URODZINY!- wykrzyknęłam, przypominając sobie.
-Dokładnie. Listę gości wysłałam już wcześniej, więc ty masz się tam tylko pojawić o 22. Wcześniej masz nagranie do teledysku Cheryl Cole, od 7 do 17, a potem jesteś wolna.
-Tyle godzin?
-Myśl o karierze, nie o wysiłku. No i oczywiście, będę na imprezie, ale wolę cię już teraz ostrzec. To najważniejsza impreza w Londynie tych wakacji, będzie sama śmietanka gwiazd, więc nie zwal tam nic.
-Nie musisz mi przypominać.
-Ah i jeszcze jedno. Zero narkotyków na sali, Blake. Właściciel zastrzega sobie możliwość przeszukiwania gości przy wejściu.
-Co to za impreza bez dopalaczy?
-Alkohol będzie ci musiał wystarczyć. Ewentualnie weź w domu, ale tak, żebyś była w stanie normalnie kontaktować na imprezie.
-Jasne- ucięłam, widząc, że przysłuchuje nam się jedna z makijażystek.- Do zobaczenia jutro.
Miałam problem. Jeżeli nie można było wchodzić z towarem, to ta impreza nie mogła być udana. Przed wejściem nie mogłam wziąć za dużej ilości, bo musiałam normalnie się zachowywać, ale jakby była możliwość wniesienia.. Wtedy dopiero załapałam. Funky Buddha to klub w którym byłam razem z Chloe. Klub w którym pracuje Max! Chłopak właśnie gadał ze swoim managerem, więc poczekałam na niego i gdy szedł do samochodu zawołałam.
-Co tam?
-Jutro w klubie twojego ojca będzie impreza urodzinowa moja i mojego brata.
-No wiem. Ale co w związku z tym?
-Będziesz jutro pracował?
-Tak haha, będę cię obsługiwał- zaśmiał się, wciąż nie wiedząc, o co mi chodzi.
-Świetnie. Zrobisz coś dla mnie?
-Co takiego?
-Goście przed wejściem są przeszukiwani czy nie wnoszą czegoś, ale pracownicy nie. Potrzebuje towaru na imprezie, dam ci go przed i wniesiesz na salę. Idziesz na to?
-Ćpasz?! – był najwyraźniej zaskoczony.
-Amerykę odkryłeś. W tej branży wszyscy ćpają, widać że jesteś nowy. Wniesiesz mi czy nie?
-Wniosę. Ale nie za dużo.
-Świetnie. Wiedziałam, że można na ciebie liczyć. W klubie mam być o 22, za 10 bądź przy tylnim wejściu.
-Będę tego żałował, ale okej.
-Powinieneś się cieszyć, dzięki tobie ta impreza będzie przynajmniej znośna. Do zobaczenia jutro- cmoknęłam go w policzek i odeszłam. W drodze do domu wyjęłam jednego skręta z torebki i spokojnie paliłam, kiedy rozdzwonił się mój telefon.
-Słucham?
-Hej. Tu Chloe, nie rozłączaj się!- usłyszałam głos dziennikareczki.
-Skąd masz mój numer telefonu!?
-Od twojej managerki. Nie ważne, musimy się spotkać.
-Po co?
-To ważne. Masz teraz czas?
-Mam, ale nie wydaje mi się, żebym go miała dla kogoś, kto mnie upił i wykorzystał.
-Sorry no. Jestem dziennikarką, a żeby być szanowana musiałam mieć skandal! Zresztą tobie to też pomogło, nie zaprzeczysz.
-Tylko dlatego się z tobą spotkam. Za 20 minut w Starbucksie.
-Do zobaczenia, Blake.
To na pewno będzie ciekawe spotkanie…
@justfuckshit

niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział 8. + EDIT

Kac. Mega kac. Potworny kac.
Ostre promienie słońca wpadały przez okno, gdy otworzyłam szczypiące oczy. Zastanawiałam się przez chwilę, co mnie obudziło i po dłuższym myśleniu zorientowałam się, że to mój dzwoniący telefon.
-Czego?- warknęłam, nawet nie patrząc, kto dzwoni.
-Gdzie ty kurwa jesteś?! Od pół godziny masz sesję! –usłyszałam głos swojej managerki, Anne. Natychmiast poderwałam się z łóżka.
-Sesję?! Gdzie?
-Przy London Eye, jakbyś jeszcze nie była w drodze. Masz 15 minut, żeby się tu pojawić.
-Nie zdążę!
-To pożegnaj się z pracą. Masz wyglądać świeżo i młodo, nie pijacko, co wnioskuję po twoim głosie. PIĘTNAŚCIE MINUT, BLAKE-powiedziała głośno i rozłączyła się. Biegiem znalazłam się w łazience, gdzie tylko umyłam twarz i przeczesałam włosy, wzięłam aspirynę, założyłam pierwsze lepsze ubrania i wyleciałam z domu. London Eye znajdowało się 10 minut spacerkiem od mojego mieszkania, ale ja miałam do dyspozycji tylko 4 ostatnie minutki. Biegłam jak szalona, przepychając przechodniów i prawie wpadając pod samochód. Już widziałam ekipę fotografów i Anne i gdy do nich dobiegłam miałam kolkę i nie mogłam złapać oddechu. Ale zdążyłam, idealnie, ale zdążyłam. Anne zjechała mnie wzrokiem i popchnęła do makijażystek i fryzjerek. Po 20 minutach byłam ubrana w ubrania od H&M, który tym razem miałam reklamować razem z jakimś chłopakiem, który już czekał przy fotografie. Szybko podeszłam do nich i o mało co nie dostałam zawału. Max. Ten sam Max, który kilka godzin wcześniej obsługiwał mnie w barze. Uśmiechnął się i pokręcił głową z niedowierzaniem, gdy mnie zauważył.
-Ponownie się spotykamy. Zapłaciłaś rachunek?
-Nie było cię… Mogę ci teraz oddać kasę- próbowałam się wymigać.
-Przestań, wiem, że kac męczy i dopiero wstałaś. Po sesji pójdziemy razem i uregulujesz wszystko.
-Dzięki- uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
-Nie ma za co. Ah, mogę wiedzieć jak masz na imię?
-Blake Payne- podałam mu rękę.
-Miło mi. Max Parker. Zaczynamy?
-Jasne.
Sesja jak sesja. Fotografowi się nic nie podoba, nam jest niewygodnie i niekomfortowo, siąpi deszcz i mnóstwo ludzi obserwuje zamieszanie, panujące przy nas. Po kilkuset nieudanych zdjęciach byłam na skraju wytrzymałości. Max oddychał głęboko, próbując się uspokoić, a łysy fotograf wciąż na nas warczał i darł się, że jesteśmy beznadziejni. Londyn zawsze pozostanie Londynem, ze swoją zmienną i nieprzewidywalną pogodą, ale akurat tego dnia go kochałam i ubóstwiałam. Rozpadał się taki deszcz, że nic nie było widać, więc zmuszeni byliśmy przerwać sesję i przełożyć ją na następny dzień. Ubrałam się w swoje ciuchy i samochodem Maxa pojechaliśmy do baru.
-Zawołaj szefa, wytłumaczę cię- poprosiłam go, gdy już byliśmy w środku. Chłopak skinął głową na zgodę i zniknął na zapleczu. Po chwili wrócił z wysokim, postawnym brunetem, na oko około 45 lat, nie więcej.
-Witam, Max mówił, że pani mnie wołała- przywitał się.- Adam Parker- uścisnął mi dłoń.
-Blake Payne. Parker? Jest pan rodziną Maxa?
-Jestem jego ojcem, tak- potwierdził. – O co chodzi, Blake?
-Chciałabym uregulować rachunek za dzisiejszą noc.
-Oh, on już jest dawno zapłacony- uśmiechnął się.
-Słucham?
-Tak, była tu dziewczyna mniej więcej w twoim wieku i zapłaciła za wszystko.
-Chloe…- mruknęłam cicho.
-Słucham?- tym razem on dopytał.
-Nic nic. Dziękuję w takim razie i do widzenia. Miło było pana poznać. Do jutra Max- pożegnałam się i wyszłam z klubu. Intensywnie myślałam nad sposobem odnalezienia Chloe wracając do domu, ale nic nie wymyśliłam. Przekraczając próg mieszkania byłam wykończona i głodna, więc najpierw zjadłam, a potem rzuciłam się na łóżko. Natychmiast zasnęłam. Przespałam resztę dnia i noc, a gdy się budziłam myślałam nad tym, czy chociaż raz mogę się normalnie obudzić. Dziś dla odmiany budziło mnie walenie w drzwi, po wcześniejszym sprawdzeniu byłam przekonana, że nie zaspałam na sesję, więc spokojnie wstałam i skierowałam się do drzwi. Otworzyłam je i zostałam pchnięta do środka. Do mieszkania wparował wściekły Louis.
-Pojebało cię!? Najpierw mówisz Eleanor, a teraz gazetom?! Postawiłaś sobie za cel zniszczenie mojego życia?! – wydarł się.
-Koleś, wyluzuj. O co chodzi?- nie wiedziałam, o co się tak wścieka. W odpowiedzi rzucił we mnie gazetą, którą trzymał w ręku. Spojrzałam na pierwszą stronę i oniemiałam. Szybko przebiegłam wzrokiem po artykule i powiedziałam:
-Nie wiedziałam, że ona jest dziennikarką… Myślałam, że jest normalną dziewczyną!- broniłam się.
-Wiesz co, Blake? Chuj mnie to teraz obchodzi. Sądzę, że już straciłem połowę fanów, jeżeli nie więcej, dzięki twojemu pierdolonemu zaufaniu do obcych ludzi! Gwałcicielowi też byś opowiedziała historię swojego życia, kiedy by cię gwałcił?
-Co mam ci powiedzieć? Spotkałam ją na ulicy, mówiła że jest biedna, samotna i nieszczęśliwa tak jak ja.
-A TY JEJ UWIERZYŁAŚ?! Wiedziałem, że jesteś idiotką, ale żeby aż taką… - spojrzał na mnie wzrokiem, który spokojnie mógł zabijać.
-Powiedziałeś już wszystko, co chciałeś? Świetnie. A teraz wynoś się i nie wracaj więcej- warknęłam, a kiedy się nie ruszał, dodałam- WON TATUSIU!
-Jesteś zwykłą dziwką, Blake.
-Ja? To jak nazwiesz siebie?- spytałam retorycznie, zanim zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
@justfuckshit