wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 7.

The Wanted- Kickstarts

-Jeszcze raz to samo!- krzyknęłam do barmana, próbując przebić się przez głośną muzykę.
-Nie za dużo, dziewczyny?- spytał nas. Nas, czyli mnie i Chloe, która okazała się być naprawdę fajną dziewczyną.
-Nie pierdol, nalewaj!- wydarła się ze śmiechem Chloe.
-Jutro będzie główka bolała, oj będzie-zaśmiał się z nas.
-Ym… Max- spojrzałam na jego plakietkę, upewniając się, jak ma na imię.- Jesteś super przystojny i nawet bym na ciebie leciała, ale za bardzo się o nas troszczysz, kotku!
-To już przestaję haha i liczę na numer!- ponownie się roześmiał i rozlał do naszych kieliszków kolejną porcję alkoholu.
-Za twoje przejebane życie!- krzyknęła Chloe, stukając nasze kieliszki. Przechyliłam swój i już po chwili czułam palącą ciecz w gardle.
-Nie uwierzę, że twoje jest takie idealne- zaśmiałam się.
-Bo nie jest i nigdy nie było- odpowiedziała z poważną miną. Mój pijany mózg podpowiadał mi, że teraz wysłucham historii o nieszczęśliwej miłości blablabla.
-Więc słucham.
-W wieku 15 lat zgwałcił mnie chłopak mojej matki, a gdy jej o tym powiedziałam, to powiedziała, że kłamię i wyrzuciła mnie z domu. Mieszkałam z babcią w jej domku, który nawiasem mówiąc rozpadał się nad naszymi głowami. Babcia pół roku temu zmarła, ciotka do której prawnie należy teraz ten dom mnie z niego wyrzuciła, a ja przez 3 tygodnie mieszkałam w przytułku dla bezdomnych. Teraz pracuję w McDonaldzie na zmywaku, wynajmuję mieszkanie z jakimiś studentami i próbuję wiązać koniec z końcem.
-Nie jest kolorowo, jednym słowem.
-Nie jest, ale życie to nie bajka, nikt nie mówił, że będzie zajebiście prosto.
-Dokładnie…
-A ty? Czemu życie sławnej modelki Blake Payne jest żałosne, jak to mówisz?
-Jest, naprawdę jest…- opowiedziałam jej wszystko. O Louisie, Zaynie, chłopakach, swoim życiu. Nie ukryłam niczego, żadnego faktu. Nigdy nie byłam tak szczera z jakimkolwiek człowiekiem, jak teraz z dziewczyną, którą znam od kilku godzin. I cieszyłam się, że ją poznałam. Naprawdę się z tego cieszyłam.
-Faktycznie, masz żałosne życie. Ale z drugiej strony, nie musisz się martwic, że zabraknie ci kasy na czynsz czy coś… -powiedziała.
-Jesteś bardzo ładna, czemu nie spróbujesz w modelingu?
-HAHAHAH, proszę cię. Sesyjki i pokazy to nie dla mnie, a poza tym jestem za niska, za gruba i za brzydka.
-Nie jesteś! Właśnie masz bardzo oryginalną urodę, na pewno byś znalazła jakąś pracę.
-Wybacz, ale nie zamierzam jechać na jednym listku sałaty dziennie, żeby zadowolić czyjeś ambicje o chudych jak patyki modelkach.
-Auć, zabolało.
-Może też przez ten modeling twoje życie jest żałosne? Nie pomyślałaś o tym?- spytała.
-To jest moja praca. Fakt, że było ciężko przestawić się na ich tryb żywienia i w ogóle życia, ale teraz już się przyzwyczaiłam i jak widać żyję. Zresztą, to mit o tym listku sałaty. Możemy zjeść nawet 2 listki, ale potem drastyczne ćwiczenia-zaśmiałam się.
-Mimo wszystko, nie. To nie jest praca dla mnie. Może wkrótce dostanę awans na kelnerkę haha, zawsze lepsze to niż zmywak-złapała się za głowę.- Boże, Blake! Już dawno się tak nie upiłam.
-Ja tego potrzebowałam, nie wiem jak ty-wybełkotałam pijacko.
-W sumie… było mi to potrzebne, też-powiedziała i dodała-nawet normalnego zdania nie umiem złożyć.
-Zbieramy się. Max!- krzyknęłam na barmana, a on skierował się ku nam z uśmiechem.- Nie szczerz się tak piękny, tylko przynieś rachunek-poprosiłam.
-Już się robi-pokręcił głową ze śmiechem i przyniósł rachunek. Wtedy zorientowałam się, że nie mam przy sobie torebki. Wybiegłam z domu bez niczego, nie miałam nawet telefonu.
-Cholera! Słuchaj, mieszkam tu za rogiem, jutro rano tu przyjdę i wszystko zapłacę. Daj mi jakąś kartkę, to napiszę ci swoje dane dla twojego zapewne upierdliwego szefa, który nie wierzy, że uczciwi ludzie istnieję-podał mi kartkę, a ja napisałam swoje imię i nazwisko i numer telefonu.-Spokojnie, na pewno zapłacę, nie zniszczę swojej kariery przez jakiś niezapłacony rachunek. Będę do 11, żegnaj przystojniaku i pozdrów szefa!- krzyknęłam i wyszłam razem z Chloe, która skręcała się ze śmiechu.
@justfuckshit

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 6.

Zamurowało mnie. Po prostu mnie zamurowało. Nie wiem nawet jak, ale już biegłam za nim i darłam się, żeby się zatrzymał. Usłyszał mnie i stanął.
-Kochałeś mnie?
-Oczywiście, że tak. Ale przecież ty od jakiegoś czasu byłaś tak zapatrzona w siebie i swoje problemy, że nic nie zauważałaś.
-Nie prawda! Myślałam, że jesteś moim przyjacielem.
-Mówiłem ci już Blake, co o tym sądzę. Przyjaciół się nie oszukuje, ty to zrobiłaś. Poza tym, pomijając nawet to, że mnie oszukałaś, przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Zawsze ktoś się zakocha i będzie chciał więcej. Wypadło na mnie, trudno, przeżyję. Już przeżyłem. Zauroczenie, tak to nazywają? – powiedział bez żadnych emocji.
-Zayn.. Ja… ja nie chcę cię stracić!- wydusiłam z siebie wreszcie.
-Hahaha, proszę cię, nie bądź śmieszna. Chociaż nie, ty nie jesteś śmieszna, w tym momencie jesteś najzwyczajniej w świecie żałosna. Teraz nagle zaczyna ci na mnie zależeć, bo powiedziałem, że cię kochałem? Ups, patrz, myślałem, że twoje życie kręci się tylko wokół zniszczenia Louisa. Nie jest tak?
-Jest… było-odparłam.
-Było?- spojrzał z kpiącym uśmiechem.
-Do cholery Zayn! Po co mi to mówiłeś?! Po co się we mnie zakochiwałeś?! Czemu wszystko utrudniasz?!
-Ja utrudniam? No okej, ja też mogę, co mi szkodzi. Nasza przyjaźń, moje uczucie… to przeszłość, to czysty błąd. Więcej go nie popełnię, nie martw się. Cześć- powiedział i zniknął za zakrętem. A ja? A ja się rozpłakałam. Stałam na środku chodnika przy ruchliwej ulicy i płakałam. Nie byłam sobą. Bez Zayna nie byłam sobą. Był moim przyjacielem, dodatkowym bratem. Wysłuchał mnie, pocieszył, ochrzanił zawsze wtedy, kiedy tego potrzebowałam. Ostatnio zaczęło się psuć. Poprawka, zaczęło się psuć wtedy, kiedy ubzdurałam sobie zemstę na Louisie. Dlaczego? Bo popełniliśmy błąd. Boże, moje życie jest żałosne. Nie mam przyjaciół, mam tylko brata i znajomych, którzy są ze mną tylko dlatego, że tak wypada. Jestem pierdoloną modelką, którą z dnia na dzień mogę przestać być. I co dalej? Co zrobię, kiedy moja uroda przeminie? Nic. Będę siedziała na dupie i rozpaczała, bo nie potrafię zrobić nic dobrego.
-Co się patrzysz?! – warknęłam na dziewczynę, która stanęła nade mną i uważnie się przyglądała. Ah, zapomniałam wspomnieć, że pierdolona modelka z żałosnym życiem siedzi na środku chodnika i wylewa ocean łez. To takie yhhh… nie ma na to nawet odpowiedniego określenia.
-Bo mam oczy. Sądzę, że nie powinnaś odnosić się w ten sposób do osoby, której nawet nie znasz- odpowiedziała spokojnie.
-Dziewczyno, kim ty jesteś, że prawisz mi kazania?
-Zwykłym człowiekiem, nikim nadzwyczajnym. No ale tak, kim ja jestem dla wielkiej gwiazdy Blake Payne? Nikim, zwykłym gównem.
-Co, już zrobiłaś fotki? Świetnie, wrzucaj na Twittera, Facebooka, Sugarspace czy co tam chcesz i SPIERDALAJ-warknęłam głośniej.
-Wiesz co? Jesteś żałosna. Siedzisz na chodniku, płaczesz, głośno gadasz jakie to masz beznadziejne życie, a jak ktoś chce ci pomóc to zachowujesz się jak suka. Zimna suka bez uczuć. O to chodziło?
-Może jestem zimną suką bez uczuć? Nie znasz mnie, to się nie wypowiadaj. Mamusia cię tego nie nauczyła?
-Oh, oczywiście, że nauczyła. Tylko, że ja cię znam. Bardzo dobrze cię znam. Jesteś popularną osobą w mediach.
-Nie znasz mnie osobiście i nie łap mnie za słówka-zachowywałam swój niemiły ton głosu.
-Chloe-wyciągnęła dłoń.
-Blake- chwyciłam ją.
-No i już cię znam osobiście. Teraz mogę się wypowiadać?
-Jesteś… -zabrakło mi słów.
-Taka jak ty. No, może trochę bardziej ogarnięta. Pomimo wszystko nie siedzę na chodniku i nie rozpaczam nad życiem.
-Wow. Lubię cię.
-To zaszczyt?- roześmiała się.
-Tak, chyba tak haha.
-Jeżeli twoje życie jest takie straszne jak mówisz, to nie lepiej się zalać w trupa, niż rozpaczać?- spytała retorycznie.
-Proponujesz coś?
-Wódka, Whisky, Jack Daniel`s. W dużych ilościach. Żeby… -zaczęła, ale jej przerwałam:
-Zapomnieć o problemach.
-Dokładnie-potwierdziła.
-Gdzie ty byłaś przez całe moje życie?!- spytałam, kiedy szłyśmy ramie w ramie w stronę najbliższego klubu. W odpowiedzi tylko się roześmiała.

Według mnie jest to najlepszy rozdział tego bloga, ale to tylko moja opinia :)
@justfuckshit

wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 5.

-Hah- zaśmiała się krótko.-Dobry żart.
-Niestety nie żart, ups- uśmiechnęłam się sztucznie.
-O czym ty mówisz Blake? Jak to był ojcem twojego dziecka?
-Normalnie, ty zaliczałaś egzaminy, a on zaliczył mnie.
-CO?! – nigdy jeszcze nie widziałam wkurzonej Eleanor, piękny widok.
-To, El, to. Tak bezgranicznie ufasz chłopakowi, a on i tak cię zdradza…
-Jak mogłaś mi to zrobić?! Jak?! Jesteś zwykłą szmatą! –krzyknęła, skupiając na nas uwagę większości osób przebywających w kawiarni.
-Może i jestem, ale jak nazwiesz Louisa, który ma dziewczynę i mimo wszystko się ze mną przespał? Ja nie miałam chłopaka, nikogo nie zdradziłam, a on? Przykre-powiedziałam złośliwie.
-Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, ale się myliłam-rozpłakała się.
-Ojej, Eleanor, przyjaźń, słodko. Nigdy nie uważałam cię za przyjaciółkę, wybacz.
-Jesteś kłamliwą suką. Po co te całe przedstawienie? Po co?! Żeby zniszczyć mi życie? Udało ci się. A teraz zniknij mi z oczu, nie chcę cię więcej widzieć.
-Jasne, nie będę cię do tego zmuszała. Do widzenia, El-pożegnałam się i z ogromną satysfakcją wyszłam z kawiarni. Byłam tak z siebie zadowolona, że aż było to złe. Wróciłam do swojego mieszkania, pochowałam rzeczy, które kupiłam i zaczęłam przygotowywać sobie kolację. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Spodziewałam się zobaczyć za nimi wściekłego Louisa, który zrobi mi dziką akcję z wyzywaniem itp. itd., więc ogromnie się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam za nimi…
-Zayn? Co ty tu robisz? – spytałam.
-Musimy pogadać- powiedział, wchodząc do środka.
-Jasne, o czym? Zjesz ze mną kolację?- zaproponowałam, pokazując na pokaźną ilość jedzenia.
-Nie, przyszedłem ci tylko coś powiedzieć… uświadomić.
-Uhu, kazanie? Słucham-wywróciłam oczami i oparłam się o blat w kuchni.
-Wiem… domyśliłem się, że powiedziałaś Eleanor-zaczął.
-Noooo.
-Przyszła do nas i ostro kłóciła się z Louisem. Zerwali ze sobą i pewnie o to ci chodziło.
-Noooo.
-Tylko nie wiem czy wiesz, ale El jest w ciąży. Dowiedzieli się wczoraj i byli bardzo szczęśliwi- powiedział, a mnie zamurowało.-Zniszczyłaś wszystko. Nie tylko ich związek, ale życie tego dziecka. Jesteś z siebie zadowolona?
-Zayn, przestań ok.? Tak, jestem z siebie zadowolona. Nie wiedziałam, że będą mieli dziecko, nie powiedzieli mi o tym, trudno. Ja się tylko mściłam. Louis zrujnował moje życie, ja zrobiłam to samo z jego. Proste.
-Blake, proszę cię! Poroniłaś i to się zdarza, nie ma co się mścić! Rozumiem, gdyby on cię zgwałcił, okej. Ale zrobiliście to RAZEM, nie zgwałcił cię, nie wymusił tego na tobie! RAZEM tego chcieliście, uprawialiście seks, ale jesteście dorośli! Wiedzieliście, co może się stać, zrobiliście to i stało się. A ty się mścisz, jakby co najmniej cię zgwałcił!
-Jesteś po jego stronie, okej. Możesz już wyjść -wskazałam ręką drzwi.
-Stara Blake tak się nie zachowywała. Gdybyś nadal była sobą, nie zniszczyłabyś czyjegoś życia tylko dlatego, że popełniłaś błąd. To jest życie! W życie wpisane są pomyłki, tak już jest.
-Wyjdź, Zayn-powtórzyłam, siląc się na spokojny ton głosu.
-Jeszcze jedno. Kiedyś byłaś dla mnie bardzo bliska. Mogłem powiedzieć, że nawet cię kochałem. Ale chyba to nie była miłość, nie? Jeżeli teraz już nic nie czuję do osoby, która rani innych, to na pewno nie była miłość. Zmieniłaś się, a z czasem przekonasz się, ile przez to straciłaś- dokończył swoją przemowę i wyszedł.
@justfuckshit

piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 4.

Tak jak myślałam po kilku dniach moje życie wróciło do normy. Taki już miałam charakter, że nie przeżywałam wszystkiego latami. Jedyne czego nie potrafiłam odpuścić to zemsta. W tym wypadku zemścić się po prostu musiałam. Chłopaki, jak to chłopaki… Tomlinson jest ich przyjacielem, więc szybko mu wybaczyli. Jedynie Liam wciąż miał mu to za złe i chłodno się do niego odnosił. Martwiło mnie, że od tamtej rozmowy w szpitalu Zayn widocznie mnie unika. Chłopcy kilka razy przychodzili do mnie i spędzali ze mną czas, próbując zagadać informacjami o ich płycie, trasie itp. itd. Czułam, jakby oprócz nieobecnego z oczywistych powodów Louisa, nie było też Zayna. Nie odzywał się, chyba że był bezpośrednio pytany, a wtedy odpowiadał półsłówkami. Rozmawiałam o tym z Liamem, ale on twierdził, że Zayn zachowuje się całkowicie normalnie. Po długim czasie nieobecności wróciłam do pracy, gdzie znowu dostawałam zlecenia na sesje i reklamy, a moi pracodawcy nie ukrywali radości z tego, że poroniłam i mogę normalnie pracować.
Wracałam z sesji do jednego z magazynów o modzie, gdy przypomniało mi się, że moja lodówka świeci pustkami. Tesco to było to. Spokojnie robiłam zakupy, kiedy zauważyłam Eleanor i Louisa. Dziewczyna nie wiedziała o całej akcji, więc gdy też mnie zobaczyła podeszła z uśmiechem na ustach.
-Blake! Dobrze cię widzieć- przytuliła mnie.
-Ciebie też. Zakupy?- spojrzałam wymownie na ich załadowany po brzegi wózek.
-Ta, Louie oczywiście nie ma nic w lodówce-czule złapała go za rękę, a chłopak widząc, że nie zamierzam zrobić żadnej sceny rozluźnił się i odpowiedział:
-Harry wszystko wyjadł, a jak zwykle idzie na mnie…
-No tak, ten Hazza ma taaaaki apetyt- roześmiałam się.
-Tak się mówi Blake, tak się mówi… Żrą na potęgę i nie robią zakupów, bo im się nie chce. Masakra po prostu! Tylko faceci tak potrafią- naprawdę dobrze mi się z nią rozmawiało, ale zemsta to zemsta.
-El, może wyskoczymy gdzieś tylko we dwie? Jakieś zakupy czy coś?
-Świetny pomysł! Kiedy?
-Dzisiaj? Powiedzmy o 18? Damski wypad, plotki, zakupy- bardziej skupiałam się na Louisie mówiąc to, niż na Eleanor.
-Jasne. Przy Starbucksie o 18, kawa na dobry początek wieczoru- roześmiała się.
-El, mieliśmy razem spędzić ten wieczór- wtrącił Louis.
-Kochanie, potrzebuję takiego wypadu, a dla ciebie mam całą noc. Odwdzięczę się- uśmiechnęła się i cmoknęła go w usta.
-Odwdzięczy się na pewno, jestem tego pewna-potwierdziłam ze złośliwym uśmiechem.-To ja lecę, do zobaczenia za 3 godziny!- miałam ogromną satysfakcję z tego, że Tomlinson boi się wypuścić dziewczynę samą ze mną. Dokończyłam zakupy i wróciłam do domu. Przygotowałam sobie obiad i rozsiadłam się przed TV.  Gdy skończyłam posiłek wzięłam laptop i zalogowałam się na Twittera. Byłam siostrą Liama i rozpoznawalną modelką w Anglii, więc followersów miałam naprawdę dużo. Weszłam na te profile, które mnie interesowały i dodałam swojego tweeta. „Upalny dzień, jeszcze gorętszy wieczór z @EleanorJCalder.” Wylogowałam się i zaczęłam przygotowywania do wyjścia. Wzięłam orzeźwiający prysznic, dokładnie się wysuszyłam i wybrałam odpowiednie ubrania. Pogoda naprawdę była świetna, dlatego wybrałam krótkie spodenki, koturny i obcisły top. Włosy związałam w wysokiego koka, delikatny makijaż i gotowe. Chwyciłam jeszcze cienki sweterek i torebkę i wyszłam z domu. Miałam pół godziny do umówionego spotkania, dlatego zamiast tłuc się samochodem wybrałam spacer. Byłam idealnie na czas, a Eleanor już czekała. Kupiłyśmy sobie kawy i spokojnie udałyśmy się do centrum handlowego. Kilkanaście sklepów i kilkadziesiąt minut później byłyśmy wykończone. Obładowane torbami z różnego rodzaju rzeczami postanowiłyśmy pójść do kawiarni na coś słodkiego. Kiedy już zamówiłyśmy i spokojnie czekałyśmy na nasze przekąski stwierdziłam, że to idealny moment, żeby zacząć się mścić.
-Wiesz? Zazdroszczę ci czasami…- zaczęłam.
-Hm? Czego? – uśmiechnęła się delikatnie.
-Tego, że jesteś taka szczęśliwa z Louisem. Idealnie do siebie pasujecie.
-Dziękuję. Dużo osób nam to mówi, ale jeszcze więcej próbuje zniszczyć nasz związek- odpowiedziała smutno.
-Pewnie nigdy się nie kłócicie, co?
-Bardzo rzadko, ufamy sobie, a to podstawa udanego związku- świetnie Eleanor, cudownie, że mu ufasz.
-Nigdy by cię nie zdradził nie?
-Wydaje mi się, że nie. Czemu tak o to wypytujesz?- spytała.
-Po prostu wasz związek jest bardzo hm… idealny. Aż trudno uwierzyć, że nie macie żadnych problemów.
-Ale tak jest-uśmiechnęła się niepewnie.
-A co byś zrobiła, gdybym ci powiedziała, że to Louis był ojcem mojego dziecka? 
@justfuckshit

środa, 4 lipca 2012

Rozdział 3.

Nickelback- Lullaby

Niedowierzanie.             
Szok.
Złość.
Wściekłość.
Cios. 
-TY SKURWIELU! JAK MOGŁEŚ JEJ TO ZROBIĆ?! JAK MOGŁEŚ TO ZROBIĆ NAM?! JAK MOGŁEŚ ZROBIĆ TO ELEANOR?! NIC SIĘ DLA CIEBIE NIE LICZY?!- wydarł się Zayn, kiedy jego pięść poznała już twardość szczęki Tomlinsona.
-TO MOJA SIOSTRA! JAK MOGŁEŚ SIĘ Z NIĄ PRZESPAĆ?! – kontynuował Liam. Wzrok Louisa przechodził od jednej twarzy do drugiej. Twarz Nialla wyrażała całkowity zawód, chłopak miał łzy w oczach. Harry patrzył prosto w oczy przyjaciela z niedowierzaniem.
-Wyjdź Louis. Po prostu wyjdź- powiedział nareszcie, a chłopak opuścił salę, wciąż trzymając się za zapewne bolącą szczękę. Dobrze mu tak. Jestem suką, ale muszę taka być. Kiedy wyszedł, wzrok wszystkich skupił się na mnie.
-Czemu nie powiedziałaś wcześniej?- spytał z wyrzutem Liam.
-Bałam się. Przepraszam.
-Nie przepraszaj. On już nie jest naszym przyjacielem, nie po tym, co ci zrobił- przytulił mnie do siebie.- Musimy iść, za 20 minut mamy wywiad w radiu. Przyjadę po ciebie wieczorem, trzymaj się.
Reszta chłopaków też się ze mną pożegnała i opuścili salę. Razem ze mną został tylko Zayn. Spojrzałam na niego pytająco.
-Okłamałaś mnie. Przyjaciołom mówi się prawdę, a ty mnie okłamałaś-w jego głosie słychać było taki ból, że aż mnie samą zaczęło boleć w środku.
-Zayn…- zaczęłam.
-Nie na tym polega przyjaźń, Blake. Nie na tym…- powiedział cicho i wyszedł. Zostałam sama. Całkowicie sama.
W oczekiwaniu na wypis siedziałam bezczynnie na łóżku i myślałam. Czemu ja? Czemu to ja musiałam się z nim przespać, zajść w ciążę, zranić przyjaciół- najbliższe osoby jakie mam? Moi rodzice? Dla nich liczył się tylko Liam. Liam, który jest sławny i tyle osiągnął. Bo jest się czym chwalić, ta? Zawsze byłam tą gorszą. To ja pierwsza spróbowałam alkoholu, papierosów, narkotyków. To ja zostałam wyrzucona z jednej szkoły, a w drugiej byłam zawieszona. To ja zostałam modelką. Występowałam w sesjach zdjęciowych, teledyskach i reklamach. No i to ja nie dostałam się na żadne studia, bo nie złożyłam nigdzie papierów. Podobno „potencjał” miałam, ale byłam leniwa. Gówno prawda, nie byłam. Po prostu nie widziałam i nadal nie widzę potrzeby dalszej nauki. Oprócz kariery modelki, która powoli mi się rozkręcała, ale została zawieszona z powodu ciąży, pisałam teksty piosenek dla różnych ludzi. Zadzwonili, podali temat, napisałam. Kupa kasy za to jest, a ja zawsze lubiłam pisać. Siedziałam i myślałam dopóki nie przyszedł lekarz z wypisem. Poinstruował mnie, żebym na siebie uważała i pozwolił pójść do domu. Napisałam sms do Liama, że już wyszłam i sama sobie poradzę i opuściłam szpital. Poszłam prosto do mieszkania, wyłączyłam telefon i położyłam się do łóżka z zamiarem przepłakania reszty dnia. Jednak łzy nie chciały płynąć. Zawzięcie nie opuszczały moich oczu, pomimo tego, że tak bardzo potrzebowałam popłakać. Skuliłam się w kłębek i przytuliłam poduszkę. Zamiast płakać, zasnęłam. Kiedy się obudziłam było już ciemno i przez chwilę zdezorientowana siedziałam na łóżku. Dopiero później uświadomiłam sobie, że obudziło mnie walenie do drzwi. Gdy w końcu je otworzyłam, zobaczyłam wściekłego Liama.
-Zgłupiałaś?! Wiesz jak się bałem, że coś sobie zrobiłaś?- wydarł się, gdy tylko wszedł do środka.
-Li, nie jestem psychopatką, po prostu spałam. Zresztą jakbyś pomyślał, to otworzyłbyś drzwi swoimi kluczami-przypomniałam mu o komplecie, który ode mnie dostał.
-Żebym ja myślał o takich rzeczach… Czemu wyłączyłaś telefon?
-Bo chciałam popłakać w spokoju-powiedziałam bez owijania w bawełnę.
-Blake… Nie możesz...
-Być słaba?- weszłam mu w słowo.- Wybacz, ale sądzę że mogę. Poza tym, straciłam dziecko, chyba mam prawo się trochę poużalać?
-Nie jesteś słaba. Nigdy nie byłaś.
-Wiem i dlatego nie siedzę teraz w łazience z żyletką i nie podcinam sobie żył, wylewając wodospad łez. Jestem smutna, ale do cholery mogę taka być! – podniosłam głos.
-Oczywiście, że możesz. Po prostu, to do ciebie nie podobne-mówił już swoim normalnym, uspokajającym tonem.
-Daj mi kilka dni i wróci dawna Blake. Znowu będę uśmiechnięta, złośliwa i rozgadana. Ale teraz zostaw mnie w spokoju i pozwól mi się wypłakać, proszę.
-Jasne. Jeżeli będziesz chciała pogadać czy coś, to dzwoń. Przyjadę najszybciej jak się da. Pa-cmoknął mnie w policzek i wyszedł z mieszkania. Zamknęłam drzwi, wróciłam do łóżka i tym razem łzy nie miały problemów z opuszczeniem moich oczu…
@justfuckshit