-Powiesz teraz, co się dzieje?- postawiłam walizki przy drzwiach i usiadłam na kanapie, zachęcająco klepiąc miejsce obok siebie. Właśnie wróciłam z Nowego Yorku i byłam wykończona, ale Zayn nalegał na spotkanie, a ja nie mogłam mu odmówić. Chłopak spojrzał na mnie złowrogo i wreszcie się odezwał.
-Ilu zaliczyłaś w Nowym Yorku?- warknął, a mnie zamurowało. Nie sądziłam, że może wyskoczyć z czymś takim.
-Słucham?
-Zadałem proste pytanie, chyba nie jesteś aż tak głupia, żeby go nie zrozumieć?- zakpił.
-Moment. Ty pytasz poważnie czy robisz sobie jaja?
-Nie jestem w nastroju do żartów. Ilu cię pieprzyło?- jego ostry ton wprowadził mnie w osłupienie.
-Zayn, jestem z tobą… Jeżeli z kimś jestem, to go nie zdradzam- powiedziałam, siląc się na spokój. Po mieszkaniu rozniósł się jego ironiczny śmiech.
-Nie zdradzasz? Zdradziłaś mnie z Louisem, Maxem i Tomem. Oj, ale przecież to nic- zadrwił.
-Sprawę Louisa mieliśmy już wyjaśnioną- syknęłam. -A Max i Tom… nie byliśmy wtedy razem.
-Nawet kiedy ze mną nie jesteś, to do mnie należysz, pamiętasz?
-Zayn, nie jestem twoją własnością- równocześnie z wypowiedzeniem tych słów ich pożałowałam. Zamaszysty ruch ręki bruneta przeciął powietrze, zostawiając czerwony ślad na moim policzku. Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego oczy ze strachem, przykładając dłoń do bolącego miejsca.
-Jesteś moja. Tylko moja. Zapamiętaj to nareszcie, do cholery!
-Czemu ty mi to robisz?- szepnęłam cicho, spuszczając wzrok, w obawie przed kolejnym uderzeniem.
-To twoja wina, tylko i wyłącznie twoja. Gdybyś zachowywała się jak należy, to nic takiego by się nie działo- warknął.- Wypadałoby przeprosić, nie sądzisz?
-Przepraszam, to moja wina- wydusiłam i po chwili poczułam jego usta na swoich. Pocałował mnie mocno, pokazując, kto jest górą i odsunął się.
-Zobaczymy się jutro, jestem zmęczony- oznajmił i wyszedł z mojego mieszkania. Rozpłakałam się, bo nienawidziłam takich sytuacji. Czułam się winna, cholernie winna. Bałam się Zayna, a jednocześnie tak bardzo go kochałam. Nie potrafiłam odnaleźć się w tej sytuacji, coraz bardziej się gubiłam w gąszczu poplątanych, sprzecznych uczuć.
***
-Blake! Budzimy się!- zawołałem donośnym głosem jeszcze przed wejściem do pokoju. Spojrzałem na zaspaną dziewczynę, która próbowała schować się pod pościelą. Mocno za nią pociągnąłem i warknąłem:
-Spójrz na mnie. - Blake podniosła zamglony wzrok na mnie, gdy usiadłem na łóżku obok niej i chwyciłem mocno jej dłoń. W moim głosie było słychać determinację i desperację, ale musiałem to raz na zawsze załatwić.
-Kochasz mnie?- spytałem, uważnie patrząc na jej twarz. Dziewczyna zesztywniała i uciekła wzrokiem, wbijając go w nasze splecione dłonie.
-Kocham cię.
-Gdybym do ciebie nie wrócił i nadal był z Perrie… co byś zrobiła?
-Zayn, co ty chcesz zrobić?- wykrzyknęła, zszokowana moim pytaniem. Zły potrząsnąłem głową.
-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Co byś zrobiła?
-Zabiłabym się- szepnęła.
-Jesteś ode mnie całkowicie zależna- zaśmiałem się i sam nie poznałem swojego głosu. Przyłożyłem opuszek palca do jej rozchylonych ust i bez ostrzeżenia musnąłem jej wargi. Nie czekałem na pozwolenie, nie oczekiwałem go. Mogłem z nią zrobić to, na co miałem ochotę, a ona i tak mi się nie przeciwstawi. Spokojnie, z opanowaniem obdarzałem ją jedną z najpiękniejszych pieszczot, na którą niekoniecznie zasługiwała. Pieszcząc jej dolną wargę, pogłębiłem pocałunek, powoli wdzierając się językiem w jej usta. Wplotłem palce w jej włosy, kiedy zaczęła się ode mnie odsuwać. Oderwała się ode mnie i odsunęła na kilka centymetrów. Niezadowolony syknąłem, gdy podciągnęła wyżej kołdrę, okrywając się nią i patrząc na mnie ze strachem.
***
Nie wiem kiedy w moim mózgu zagnieździła się ta myśl, ale była jedną z najtrafniejszych myśli od bardzo dawna.
- Zayn… - szepnęłam, odchrząkując.- Zayn sądzę, że powinniśmy na jakiś czas przestać się ze sobą spotykać.
Przez twarz Zayna przeszedł zauważalny cień. Zacisnął dłonie w pięści i zaśmiał się śmiechem, przepełnionym gniewem i wściekłością.
-Chcesz ze mną zerwać?– parsknął śmiechem.- Nie poradzisz sobie beze mnie. Beze mnie jesteś nikim. Nie możesz ze mną zerwać!- jego cichy i melodyjny głos przeszedł w krzyk, z każdą kolejną chwilą przybierając na sile. Zamknęłam oczy, powoli kręcąc głową.
- To nie tak. Po prostu musimy od siebie odpocząć– przerwałam na chwilę, obserwując zdenerwowaną twarz bruneta. – Zayn zrozum, musimy od siebie odpocząć – mruknęłam najcichszym z możliwych szeptów, ledwo słyszalnie, jednak na tyle głośno, by gniew Zayna przybrał na sile.
-Jeżeli nie chcesz być ze mną, nie będziesz z nikim!– krzyknął i nawet się nie zastanawiając wymierzył mi tak mocny cios, jak nigdy przedtem. Siła uderzenia wygięła mnie do tyłu, a kiedy przyłożyłam dłoń do uderzonego miejsca, w końcu poczułam ból. Poczułam go zbyt dobrze, gdy powoli rozchodził się po mojej twarzy, komórkach i ciele. Poczułam spływającą krew z moją wargi i przejechałam po niej językiem, zamykając oczy. Gdy po jakimś czasie je otworzyłam, Zayna już nie było. Nie zobaczyłam go, nie poczułam furii widniejącej w jego ciemnych oczach. Nie poczułam jego obecności. Pozostał tylko ból.
***
-Co ty tu robisz?- warknąłem na widok Blake w moich drzwiach. Dziewczyna spojrzała na mnie ze skruchą w oczach i odezwała się cicho:
-Chcę cię przeprosić. Nie wiem, co mnie wtedy napadło… Przepraszam Zayn.
Zaśmiałem się, kręcąc z politowaniem głową.
-Sądzisz, że głupie „przepraszam” wystarczy? Nie rozumiem, czemu dalej z tobą jestem i pozwalam ci się kochać. Nie jesteś mnie warta- syknąłem.
-Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył? Przepraszam Zayn, tak cholernie przepraszam- szepnęła. Spojrzałem na nią ze zniesmaczeniem, byłem… zażenowany? Tak sądzę, nie wiem. Przysunęła się do mnie, próbując objąć ramionami, a ja odepchnąłem ją od siebie tak, że poleciała na przeciwległą ścianę. Syknęła z bólu i głośno odetchnęła.
-Zmieniłeś się Zayn- powiedziała, a ja nie wytrzymałem. Uderzyłem ją, rozdrapując poprzedniego strupa i robiąc kolejną ranę. Kazałem jej przeprosić, gdy tego nie zrobiła, uderzyłem mocniej. Przeprosiła. Przeprosiła i poprosiła o wybaczenie. Zaśmiałem się jej prosto w twarz i z satysfakcją obserwowałem, jak po kolejnym uderzeniu zwija się z bólu, ukrywając twarz za rękami. Odciągnąłem je od niej i uśmiechnąłem się lekko, przejeżdżając opuszkiem palca, po jej czerwonym i spuchniętym policzku. Wziąłem jej zakrwawioną twarz w swoje ręce i złożyłem pocałunek na opuchniętych ustach. Podniecał mnie smak krwi, która się na nich znajdowała, a gdy tylko się ulotnił, ponowiłem pieszczotę, zgarniając kruche ciało brunetki w swoje silne i szeroko otwarte ramiona. Sięgnąłem jej ucha, głośno i wyraźnie mrucząc do niego:
-Przeproś za to, co mi robisz.
Z uśmiechem uniosłem jej podbródek, patrząc w przestraszone oczy.
-Powtórzę ostatni raz: przeproś– szepnąłem, wywołując swoim głosem dreszcze na ciele Blake.
Dziewczyna skuliła się i nie patrząc w moje oczy wydusiła przeprosiny. Mój uśmiech powiększył się z satysfakcji, gdy mocno przytuliłem ją do swojego ciała.
Blake przeprosiła, ale nie poczuła się lepiej.
Zayn to wykorzystał. Wykorzystał i użył przeciwko niej.
Jest mi przykro, że moja praca jest traktowana jako coś, co tylko trzeba przeczytać i wrócić z pojawieniem się kolejnego rozdziału.
Proszę o nienominowanie mnie do Libster Awards. Jeżeli chcecie mi podziękować za pracę, to napiszcie to w komentarzu, bo w tym konkursie nie biorę udziału i każdy komentarz z nominacją usuwam.
Proszę o nienominowanie mnie do Libster Awards. Jeżeli chcecie mi podziękować za pracę, to napiszcie to w komentarzu, bo w tym konkursie nie biorę udziału i każdy komentarz z nominacją usuwam.
W tej chwili muszę na jakiś czas odpocząć od pisania. Potrzebuję kilku dni, by dojść do ładu ze swoim życiem prywatnym i poświęcić wolny czas bliskim.
Mówię "do zobaczenia", nie "żegnajcie".
@justfuckshit